czwartek, 23 czerwca 2016

Chapter seven

               Perspective Angelika
-Zaraz wracam - powiedział Andy i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć bo już gdzieś zniknął. Ciekawe co tym razem wymyślił.
Lekko spanikowałam, zostało kilka minut a Biersack'a dalej nie było. Spojrzałam na godzinę ,do zaczęcia zostały dosłownie dwie minuty. Wybrałam numer mojego towarzysza ,jednak powitała mnie poczta głosowa.  Wkurzona ścisnęłam telefon w ręce i przeklęłam go w myślach.  
Rozejrzałam się, dokoła z nadzieją że stoi gdzieś w pobliżu, jednak pomyliłam się. Westchnęłam głośno, jednak odwróciłam się twarzą do sceny.
-Bez niego ,też mogę się dobrze bawić - mruknęłam pod nosem. 
Nagle ludzie zaczęli głośniej krzyczeć i po chwili zaczęli wbiegać członkowie zespołu. Jako pierwszy wbiegł najprawdopodobniej perkusista.  Był całkiem wysoki ,jednak nie wyższy od Andy'ego.... czemu pomyślałam o nim?! Pokręciłam wściekła głową i wróciłam do ilustrowana mężczyzny. Był dosyć mocno opalony, włosy które sięgały za ramiona, były czarne, przewiązane bandamka na czole. Nie fatygował się ,by założyć koszulkę na tors, jednak swoje chude nogi odział w czarne rurki i ciężkie buty tego samego koloru. Następny był mężczyzna trochę niższy od perkusisty ,trochę mniej opalony niż on jednak, ten drugi postanowił założyć cokolwiek na tors. Mianowicie skórzaną kamizelkę i pod tym podkoszulka, w kolorze czarnym, spodnie tego samego koloru i ciemne buty. Jego włosy wydawały się być dziwnie puszyste z tym przedziałkiem na środku przez co machinalnie dotknęłam swoich. Zaraz po nim wbiegł trzeci z wygolonym bokiem. Nie był wyższy od poprzedniego, mogłabym w sumie powiedzieć, że tego samego wzrostu. Oprócz tego, że miał na sobie koszulkę z wydartymi rękawami ubiorem nie wyróżniał się niczym od jego poprzedników. Następnie wbiegł brunet z mocno wycieniowanymi włosami i grzywką na lewą stronę. Tak jak jego poprzednicy nie miał na sobie koszulki. Zamiast tego na szyi miał srebrny łańcuszek, i gitarę basową zawieszona na torsie. Czarne rurki opadały mu luźno na biodrach, dopełnieniem tego wszystkiego były czarne kowbojki i ciemne okulary przeciwsłoneczne.  Uśmiechnęłam się pod nosem, muszę przyznać że jest cholernie przystojny. Niespodziewanie wskazał ręką w moją stronę na co moje oczy się rozszerzyły. Po chwili piski wzrosły na sile,  nagle otworzyłam szeroko oczy. Na scenę wybiegł nie kto inny jak Andy. Co on tam kurwa robi? Stałam bez ruchu obserwując jego kolejne poczynania.  Przy okazji zauważyłam że bluza z kapturem i okulary gdzieś zniknęły a zastąpiła je czarna koszulka z podartymi rękawami. Kiedy podszedł już do mikrofonu złapał go dłonią.
-Witam wszystkich! Jak się bawicie?- wykrzyczał na co usłyszałam głośne okrzyki ludzi.- cieszę się, że wam się podoba. Jednak zanim zaczniemy chciałbym przedstawić wam moją przyjaciółkę. Powitajcie Angelike Urie! To ta niska brunetka w potarganych spodniach i za małym golfie.  Wybaczcie jej jest biedna.
Na te słowa tłum się rozstąpił i zostałam sama na środku. Spiekłam raka i już chciałam odwrócić się na pięcie kiedy usłyszałam głośne stój. Spojrzałam w kierunku sceny. Basista zaczął ściągać gitarę z ramion i podszedł do Biersack'a.
-Andy! Trzymaj Sheryl!- wręcz rzucił w niego tą gitarą i skoczył na ziemię.  Fani zaczęli do niego podbiegać jednak on się na nich wydarł, że to nie najlepszy pomysł. Podbiegł do mnie z szerokim uśmiechem na ustach.- więc to ty jesteś ta sławna Angelika!
Już chciałam mu coś powiedzieć jednak ten podniósł rękę na znak, że mam się nie odzywać. Spojrzałam mu zdziwiona w oczy, w których tańczyły wesołe iskierki.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć mężczyzna wziął mnie na ręce, a ja odruchowo złapałam się go za szyję.
-Co ty odpierdalasz?!- krzyknęłam uderzając go w plecy. 
-Jeszcze mi za to podziękujesz. - powiedział szczerząc zęby w uśmiechu.
-Nie, sądzę. - mruknęłam pod nosem. Oparłam głowę o jego ramię i czekałam aż zrealizuje swój plan. Już po chwili staliśmy  na scenie, postawił mnie na równe nogi.
-Widzicie? Nie stać jej na ubrania. - pokazał palcem na moje spodnie i sweter.
-Biersack ja cię kurwa kiedyś zabije. - warknęłam patrząc na jego mały uśmiech .
-Stary nie że coś ale odezwał się ten który zawsze ma potargane spodnie albo koszulki.- powiedział Ashley, spojrzałam w kierunku Andy'ego, który właśnie się zarumienił.
-To zaczynamy ten koncert? - zmienił temat wokalista. Basista puścił do mnie perskie oko. Usiadłam na głośniku i czekałam aż znacznie się pierwsza piosenka.
Zaczęły grac gitary i zaraz doszedł do  nich wokal Biersack'a. Musze przyznać że mimo iż nie znam tych kawałków to wpadają w ucho. Zaczęłam się śmiać gdy zobaczyłam że Ashley zamiast grać podchodzi do mnie i siada obok na głośniku.
-Co tam? Jak sie bawisz? -spytał jak gdyby nigdy nic.
-Nie powinieneś czasem grać?
-Yyyyyy do potem.- wstał i do końca koncertu nie podszedł do mnie.

                                                                                *****

-DZIĘKUJEMY ZA WASZA OBECNOŚĆ -Wykrzyczał cały zespół na raz, podbiegli do mnie i wzięli mnie za rękę sprowadzając mnie ze sceny. Kiedy byliśmy już za sceną stanęłam i założyłam ręce na piersi. 
-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć że masz własny zespół? - spytałam patrząc na niego. 
-Ej zostawcie nas na chwile samych. - reszta spojrzała na nas niepewnie jednak wyszli.
-Czyżby kłopoty w raju?- powiedział  Ash zza ściany. Zerknęłam na mojego towarzysza ale nic nie powiedziałam. 
-Jakie to ma znaczenie czy ci powiedziałem czy nie?- spytał unosząc jedną brew.
- Takie, że wyszłam przy tych wszystkich ludziach na idiotkę! -powiedziałam podnosząc głos.
-Dziewczyno oni nawet cie nie znają!
-No i to jest powód żeby mnie przed nich ośmieszać?!
Podszedł niebezpiecznie blisko mnie, musiał być bardzo zdenerwowany ponieważ oddychał głośno i bardzo szybko.  Przez chwilę  jego wzrok zatrzymał się na moich ustach jednak zaraz przeniósł go na moje oczy.
-Andzia, nie mam potrzeby ani obowiązku tłumaczyć ci się ze wszystkiego.  Bo o ile się nie mylę to nie jestem z tobą w żadnym związku - jego słowa mnie zabolały.  Jednak bardziej zabolał mnie fakt, że uświadomiłam sobie, że on ma rację.  
Nie mam prawa mieć do niego o to pretensji. W końcu jest tak jak mi powiedział, my nie jesteśmy razem. Odsunęłam się na dwa kroki i włożyłam ręce do tylnich kieszeń.
-Wiesz...  będzie chyba lepiej jak już sobie pójdę. Dzięki za możliwość zobaczenia tego wszystkiego ze sceny i w ogóle.  Macie na prawdę dobre piosenki. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem, nie patrząc na niego ruszyłam w kierunku drzwi.
-Cholera!- krzyknął brunet i uderzył noga o ścianę - zaczekaj!
Jednak ja nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Otworzyłam drzwi i ku mojemu zdziwieniu u nóg padła mi reszta zespołu. Uniosłam zdziwiona brew jednak postanowiłam ich wyminąć. Przeczesałam zmierzwione przez wiatr włosy i wyszłam z budynku. Podeszłam do ulicy i zamówiłam taksówkę.  Po piętnastu minutach mój transport przyjechał a ja wsiadłam i podałam adres pod który kierowca ma mnie zawieźć.



_______________________________________________

No to jest rozdział! do najdłuższych nie należy no ale cóż... było trochę zamieszania z poprawianiem ocen... w czerwcu musiałam jechać na tygodniowy plener więc tak jakoś minęło. Jednakże jako że wakacje się zbliżają mam zamiar to nadrobić!
Jak wrażenia po rozdziale? co sądzicie o kłótni Andy'ego i Angeli? Andzia słusznie go ochrzaniła? Jak myślicie jak szybko się pogodzą?

Pozdrawiam Yumeka 

P.S. Jeśli ktokolwiek to jeszcze czyta to na prawdę byłabym wdzięczna za jakieś komentarze ;c


niedziela, 1 maja 2016

Chapter six

Perspective Angelika

Cały wczorajszy wieczór, po tym jak zjedliśmy pizzę, Andy zaoferował się że mi pomoże. Jednak nie brałam tego na poważnie tylko to zignorowałam. Byłam pod wielkim zdziwieniem kiedy okazało się za był poważny. Końcem końców uczyliśmy się razem. On czytał ja powtarzałam tak dopóki się nie nauczyłam. Od tej nauki miałam wrażenie, że mózg  mi się przegrzewa. Non stop powtarzanie tego samego i tak w kółko... ale tak to jest jak zostawia się wszystko na ostatnią chwilę. Dobrze że Sam do mnie zadzwoniła inaczej kompletnie bym o tym zapomniała.. Mimo że niby wszystko umiem mam wrażenie, że to zawale. Mam jednak nadzieję, że jakoś dam sobie z tym radę.Powtarzając wszystko w głowie zaparzyłam sobie kawę i usiadłam przy stole. Ze stresu nie miałam ochoty na żadne jedzenie. W dalszym ciągu powtarzając sobie wszystko w głowie popijałam kawę zerkając co chwilę na zegarek. W końcu nadszedł czas aby jechać na uczelnie. Szybko ubrałam wcześniej przygotowane przeze mnie ubrania czyli  czarne podarte krótkie spodenki, tego samego koloru bluzkę na cienkich ramionkach z białymi wstawkami , do tego klasyczne superstary  i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. Wsiadłam do wcześniej zamówionej prze ze mnie taksówki, podałam adres uczelni i odjechaliśmy.
Gdy dotarłam na miejsce zapłaciłam kierowcy odpowiednią sumę i biegiem udałam się na uczelnię.
Na korytarzu prowadzącym do sali w której miałam zdawać kolokwium wpadłam ślepo na Alex.
-Uważaj - zaśmiała się dziewczyna - gdzie się tak spieszysz?
-Dzisiaj zdaje kolokwium i właśnie się spieszę, nie chcę się spóźnić i tak wystarczy, że o tym zapomniałam i musiałam kuć cały dzień - powiedziałam dość szybko i nie wiem czy zrozumiale.
-Spokojnie profesora jeszcze nawet chyba nie ma - uśmiechnęła się.
-Jeny mam wrażenie, że tego nie zdam - mimo iż kułam cały dzień czuję, że mam pustkę w głowie.
-Spokojnie Andzia zdasz na pewno. Nie ma co się stresować. Skoro się uczyłaś cały dzień to na pewno coś potrafisz, a profesor Cullen jest naprawdę w porządku - uspokajała mnie.
-Mam nadzieję, że masz rację - westchnęłam zdenerwowana.
-Mówię ci wszystko będzie w porządku - uśmiechnęła się ponownie - ja lecę bo zaraz mam zajęcia, trzymam kciuki, do zobaczenia.
-Dziękuję i do zobaczenia - uśmiechnęłam się i ruszyłam pod salę.
Stałam i czekałam aż przyjdzie profesor.  Czekanie sprawiało, że coraz bardziej się stresowałam. Wolałabym mieć to już za sobą.
-I co umiesz coś? - nagle usłyszałam głos Sam.
-Nie strasz mnie - zaśmiałam się - cały dzień kułam. Myślę, że coś umiem, ale mimo wszytko boje się że nie zdam.
-Zdasz! Jestem tego pewna - szturchnęła mnie łokciem - patrz profesor idzie.
-Jeny jak się stresuje - zacisnęłam dłoń na zeszycie.
-Spokojnie bo zaraz zgnieciesz ten zeszyt - zaśmiała się Sam.
Również się zaśmiałam, a gdy profesor otworzył drzwi od sali wszyscy weszli do środka.
Zestresowana wzięłam głęboki oddech, usiadłam na swoim miejscu i czekałam, aż profesor pozwoli nam pisać.
-Witajcie dordzy uczniowie - uśmiechnął się pan Cullen - jak wiecie dzisiaj zdajecie kolokwium i mam nadzieję, że każdy z was się przygotował. Możecie zaczynać.

Półtora godziny później..

W końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Myślę, że poszło mi w miarę dobrze. Zadowolona wyszłam z sali i udałam się do wyjścia. Gdy wyszłam na dziedziniec uczelni mój wzrok napotkał Andy'ego, który stał oparty o swój samochód. Zdziwił mnie fakt że miał na sobie dużą czarną bluzę z kapturem nałożonym na głowę ale nie odezwałam się nic na ten temat. Zaczęłam iść w jego stronę..
-Co ty tutaj robisz? - zapytałam będąc już obok niego.
-Jedziemy na koncert więc przyjechałem po ciebie - uśmiechnął się.
-No ale ja się muszę przebrać i zostawić gdzieś te wszystkie rzeczy - wskazałam dłonią na zeszyty, które miałam w torebce.
-O to się nie martw, pomyślałem o tym dlatego najpierw jedziemy do ciebie - zaśmiał się brunet - mamy jeszcze chwilkę czasu w zapasie.
-Aha czyli, że ty zaplanowałeś mi już cały dzień?
-Yep - zaśmiał się i otworzył mi drzwi od auta.
Pokręciłam zrezygnowana głową i wsiadłam do samochodu.

Xxx

Będąc już w mieszkaniu szybko zabrałam się za robienie nowego mejkapu. Zmyłam poprzedni i zabrałam się za malowanie. Z gotowym makijażem pobiegłam do pokoju i zaczęłam szukać odpowiednich ciuchów na koncert. 
-Spokojnie nie musisz się tak spieszyć - zaśmiał się Andy, który staną w drzwiach mojego pokoju.
-Jeśli jedzie się na koncert trzeba być  tam odrobinę szybciej więc staram się ogarnąć jak najszybciej - powiedziałam grzebiąc w odmętach mojej szafy na co usłyszałam tylko śmiech chłopaka - no co nie mówię prawdy?
-Nie no masz racje - mówił nadal rozbawiony brunet.
Nie wiem co go tak bawi ale wzruszyłam tylko ramionami i nie zwracając już na niego uwagi zaczęłam szykować ubrania. Zdecydowałam się na  czarne leginsy, czarny sweterkowy croop top z długim rękawem który potem  podwinęłam do polowy łokcia. Wybrane ciuchy szybko na siebie włożyłam. Gotowa do wyjścia spryskałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z pokoju.
-To co jedziemy? - zapytałam.
-No no, jak ładnie - uśmiechnął się - możemy już jechać.
-Dziękuję - odparłam i aby ukryć moje zawstydzenie pospieszyłam Andy'ego i szybko wyszliśmy z domu. Ponownie dzisiejszego dnia wsiadłam do jego auta i ruszyliśmy na koncert.
A no właśnie tylko czyj to koncert.. W dalszym ciągu się nie dowiedziałam. Wczoraj nie chciał mi powiedzieć to dzisiaj tym bardziej mi pewnie nie powie. W sumie wolałaby wiedzieć na czyj koncert idę. No ale jak niespodzianka to niespodzianka.
Gdy podjechaliśmy już pod klub w którym miał być koncert Andy ze schowka wyjął swoje czarne okulary. Zdziwił mnie ten fakt bo niebo jest zachmurzone ale nic się nie odezwałam. Wysiadłam z auta i stanęłam obok czekając aż Andy się ogarnie. 
Przeglądałam instagrama kiedy nagle ktoś mnie szturchnął w ramie.
-Chodź idziemy stanąć w kolejce - uniosłam wzrok i zobaczyłam nikogo innego jak Andy'ego.
-A ty co wampirem zostałeś?  - zapytałam widząc jak się ubrał.
-Nie dlaczego?
-No nie wiem może dlatego że ubrałeś się cały na czarno mimo że jest ciepło założyłeś grubą bluzę z kapturem, który masz na głowie plus nie świeci słońce a ty i tak w okularach a do tego jeszcze założyłeś rękawiczki? Wyglądasz jakbyś był jakimś agentem albo coś - zaśmiałam się i włożyłam telefon do kieszeni - dobra chodź.
Brunet zamknął auto i ustawiliśmy się w kolejce.
-Powiesz mi kto będzie grał? - zapytałam.
-Zobaczysz to niespodzianka - odparł z uśmiechem na twarzy.
-No ale skoro już tu jesteśmy to chyba możesz mi powiedzieć.. - zbulwersowałam się.
-Nie mogę bo jak ci powiem to nici z niespodzianki. Zobaczysz z pewnością troszkę się zdziwisz - uśmiechnął się szyderczo.
Zmarszczyłam brwi i przewróciłam oczami.
-A jak długo będziemy czekać aż nas wpuszczą? - zapytałam nie wzruszona.
-Za jakąś godzinkę lub pół powinni zacząć wpuszczać - odparł.
-Taka długa kolejka tylu wysokich ludzi..nic nie będę widziała - westchnęłam.
-Spokojnie wszystko zobaczysz nie martw się - poklepał mnie po ramieniu.
-No nie wiem, widzisz jaka jestem mała? - wyprostowałam się.
-Widzę sięgasz mi do cycków - zaśmiał się.
-No właśnie...
-Mówię ci nie martw się, musisz się nastawić pozytywnie - uśmiechnął się unosząc jeden kącik ust do góry.
-Oo kolejka się rusza, czyli że wcześniej jednak puszczają.. muszę pogadać z menago.. - mówił tak jakby z zakłopotaniem. Ale zaraz zaraz z jakim menago?
-Ale że z kim?
-A z nikim tak se powiedziałem - zaśmiał się.
-No spoko - odparłam i pomału przesuwałam się do przodu wraz z tłumem.
Kiedy w końcu zbliżyliśmy się do wejścia Andy popatrzył na ochroniarza spod okularów i obaj skineli głową. Dziwne bez żadnego pokazywania biletów bez żadnego sprawdzania? Mimo mojego zdziwienia nie odezwałam się, uznałam że pewnie załatwił to już wcześniej.
Gdy weszliśmy już do klubu staliśmy mniej więcej w trzecim rzędzie ludzi.  Można powiedzieć że trochę widziałam więc nie będzie tak źle.
-Zaraz wracam - powiedział Andy i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć bo już gdzieś zniknął. Ciekawe co tym razem wymyślił.
_____________________________
Witam! 
Jak Wam się podoba rozdział?  Wiem że do najdłuższych nie należy jednak mam nadzieję ze przypadnie Wam do gustu ;3 
Chciałabym przede wszystkim podziękować Dadze bez której ten rozdział by nie powstał♡
Co sądzicie o ubraniu Andy'ego? Jaki to koncert? 
Wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale!  Na razie zapraszam do komentowania i wyrażania waszych opinii na jego temat! 
Do następnego ☆♡

sobota, 12 marca 2016

Chapter five

 3 dni później
Perspective Angelika
Obudziłam się dzisiaj wyjątkowo wcześnie jak na mnie. No bo proszę 9:30 to jak na mnie mega wcześnie. Podniosłam się z łóżka i poprawiłam swojego koka. Poszłam do lodówki i wyjęłam sok marchewkowy. Postawiłam go na blacie i wyjęłam rogalika maślanego. Usiadłam na nim i odkręciłam zakrętkę z butelki. Wzięłam solidny gryz pieczywa i popiłam go sokiem. Zaskoczyłam na ziemię i podeszłam do głośników. Włączyłam MTV  Rock i zaczęłam tańczyć. Skończyłam jeść swoje śniadanie,trzymając butelkę  poszłam do salonu usiadłam na ziemi , oparłam się o kanapę. Zaczęłam "skakać" po kanałach, w końcu westchnęłam cichutko i zostawiłam na jakiejś komedii romantycznej. W ciągu dziesięciu minut oglądania wytknęłam wszystkim bohaterką ich wady i przełączyłam. Przypomniałam sobie jak Cody zawsze mi wytykał to ze nie można ze mną nic obejrzeć chyba że sama wybiorę film. Pokręciłam głową tak żeby pozbyć się tych myśli. Przełączyłam w końcu na powtórkę X-Factor, w między czasie wzięłam telefon do ręki i zaczęłam, przeglądać moja skrzynkę internetową.  Nic nowego, kilka reklam, trochę wiadomości dotyczących kilku zbliżających się wydarzeń, typu koncerty i to w sumie wszystko. Oparłam głowę na siedzisku, kanapy i wyrzuciłam ręce  do góry. Postanowiłam się w końcu ubrać, więc w tym celu poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i usiadłam na ziemi. Zaczęłam ilustrować, to co znajdowało się w środku. W końcu, zdecydowałam się na luźny sweter w czarno-białe paski, opadający z jednego ramienia i czarne jeansy z dziurami na kolanach. Przebrałam się szybko i poszłam do łazienki się pomalować. Po 15 minutach stania przed lustrem, stwierdziłam ze wyglądam znośnie i mogę się tak pokazać innym. Kiedy w końcu wyszłam z toalety, usłyszałam dzwonek mojego telefonu.  Pobiegłam do salonu i zgarnęłam, urządzenie z kanapy.
Spojrzałam na wyświetlacz, na którym pojawiło się imię Sam, zmarszczyłam brwi ale odebrałam.
-Halo? -mój głos zabrzmiał, dziwnie poważnie.
-Angelika? Hej tu Sam.-No co Ty kurwa nie powiesz, jednak nie powiedziałam tego na głos.
-Hej, co tam? 
-Hm... w sumie to nic ciekawego. Cały czas się uczę. -zmarszczyłam brwi.
-Na co się uczysz? - razem z Samotną chodzimy razem na studia architektury wewnętrznej.
-No zapomniałaś już ze jutro Pan Cullen, zapowiedział nam kolokwium z historii sztuki?-Cholera, cholera, cholera...-Nie... nie mów ze znowu, zapomniałaś.Andzia!
-Cholera...-przeczesałam palcami włosy i spojrzałam przez okno.-O której?
-12:30, kiedy ty w końcu nauczysz, się ze nie możesz zapominać? -W jej glosie można,  było wyczuć nutę po wątpienia.
Nic nie odpowiedziałam, co było dla niej jasną odpowiedzią. -Eh... nie zabieram ci już czasu. Idź się uczyć.
-Dziękuję Sam, że mi przypomniałaś... serio... zapomniałam.
-Wiem... nie ma za co. Zrobisz mi przyjemność, jak napiszesz przynajmniej na cztery.-Obie się zaśmiałyśmy.
-Dobra... w takim razie do jutra.- Nie czekając na odpowiedz, rozłączyłam się.-Zajebiście kurwa.
Rzuciłam telefon na kanapę i przejechałam, palcami po twarzy. Wkurzona, poszłam po zeszyty i stary podręcznik. Kiedy już to wszystko,  trzymałam w rękach wróciłam do dużego pokoju i wyłożyłam na stoliku do kawy. Sama poszłam, sobie zaparzyć dzbanek tego napoju. Kiedy wszystko było, już gotowe wzięłam, jeszcze swój ulubiony kubek z Hello Kitty. Postawiłam wszystko na stoliku a sama, usiadłam na ziemi i zaczęłam po kolei czytać.
XXX
Kiedy skończyłam czytać o architekturze rzymskiej dostałam esemesa. Wzięłam telefon do ręki i napiłam się łyka z drugiego już kubka kawy. Otworzyłam wiadomość od Andy'ego.
I jak tam mój obiad?  :D
Nie wiem, jak TWÓJ obiad c:
Odłożyłam telefon i wróciłam do czytania. Jednak nie nacieszyłam się tym długo, ponieważ zaraz dostałam kolejną wiadomość. Westchnęłam cicho ale zignorowałam ja i czytałam dalej. Jednak zaraz przyszła następna a potem jeszcze jedna. Zirytowana odblokowałam urządzenie i zaczęłam czytać.
Jak to nie wiesz? :c
To nie gotujesz nic
Andzia nie olewam mnieee!-.-
Pokręciłam z politowaniem głową i zaczęłam odpisywać.
Nie olewam Cię tylko staram się uczyć.
Czego Ty się uczysz? :0
Historii sztuki, mam jutro kolokwium.
Ty studiujesz?! :0
Tak wyszło ;3  więc wybacz ale sama nie mam czasu, robić sobie obiad, a co dopiero Tobie ;3
Będę za 20 min c:
Czego on nie rozumie w poprzedniej, wiadomości gdzie mówię że nie mam czasu? Wzięłam łyka kawy, która przyjemnie parzyła mnie w podniebienie. Zerknęłam w stronę wszystkich zeszytów i podręcznika, przez co od razu od razu odechciało mi się wszystkiego.
-A może by, to tak to wszystko olać i pojechać w Bieszczady? -Zaśmiałam się sucho i podparłam głowę na rękach.  Postanowieniem zrobić sobie przerwę, więc załączyłam telewizję. Nawet nie wiem kiedy minęło te dwadzieścia minut... usłyszałam dzwonek do drzwi więc poszłam je otworzyć. Odkluczyłam je i ujrzałam Andy'ego opierającego się o futrynę. Zilustrowałam go od głowy aż po czubki butów. Z włosów skapywała mu woda, przez co jego idealna fryzura oklapła.  Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Ubrany był w swoją czarną ramoneskę, po której lały się kropelki wody. Oczywiście tego samego koloru koszulka z logiem jakiegoś zespołu i czarne jeansy z dziurami na kolanach. Jedyne co mnie zdziwiło, to to ze w dłoniach trzymał, dwie duże reklamówki zapełnione jedzeniem.
-Pozwolisz mi wejść, do środka czy będziesz się na mnie gapić ?- Na moje policzki wkroczył lekki rumieniec ,jednak odsunęłam się żeby mógł wejść. Zdjął swoje czarne trampki i nie pytając o zgodę udał się do kuchni.  Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyłam za jego śladem. Kiedy weszłam do pomieszczenia rozpakowywał zakupy. Podeszłam do niego i oparłam się o blat.
-Powiesz mi po co to wszystko kupiłeś? - Uniosłam brew napotykając jego uśmiech.
-Powiedziałaś, że nie masz czasu nawet, sobie zrobić obiadu więc postanowiłem zlitować się nad takim, małym studentem.-Wypakowywał teraz dwie butelki wina, które zaraz włożył do lodówki. 
-Nie jestem małym studentem. Po za tym nie przypominam sobie, bym prosiła cię o to wszystko.-Wskazałam palcem zakupy, które zdążył już wyłożyć. Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął czegoś szukać.
-Gdzie trzymasz deskę do krojenia, noże i garnki? - spytał nie odpowiadając. na moje poprzednie pytanie. Wytłumaczyłam mu. gdzie co się znajduje i patrzyłam jak wszystko znowu wyjmuje.
-Powiesz mi chociaż, co będziesz gotował?
-Czy musisz wszystko wiedzieć? -Spytał ironicznie na co zrobiłam kwaśną mnie. -Dobra, dobra nie patrz tak na mnie. Podejrzewam że lubisz spaghetti a do tego wino.
-Wiesz że nie musiałeś?
-Wiem, jednak nie chciałem żebyś była głodna, a tak po za tym to mi się nudziło. -Powiedział lekko , spojrzałam na niego z ukosa.-Tak w ogóle to co studiujesz?
-Architekturę wnętrz.-Na jego usta wkradł się mały uśmiech.
-Na którym jesteś roku?-Cały czasu przeglądałam się mu poważnie i widziałam jak kropelki spadają muna ramiona.
-Niedawno zaczęłam trzeci. Chodź ze mną.-Wyszłam z kuchni jednak zatrzymałam się jeszcze i spojrzałam na bruneta który dalej stał w tym samym miejscu.-No chodź
Bierasack posłusznie potruchtał za mną do łazienki.  Wyjęłam z szafki ręcznik i odwróciłam się żeby mu go podać jednak zderzyłam się z jego torsem. Spojrzałam w gore i spotkałam się z parą niebieskich tęczówek. Żeby wybrnąć z sytuacji, zarzuciłam mu ręcznik na głowę i go wyminęłam.
-Wytrzyj włosy bo będziesz chory.-Skierowałam się do dużego pokoju i zgarnęłam zeszyty ze stołu.  Weszłam do kuchni i ułożyłam je na blacie. Usiadłam przy stole i otworzyłam zeszyt. Zaczęłam czytać, notatki jednak nie mogłam zbytnio się na tym skupić. Ponieważ  czułam gorący oddech Biersack'a na karku.
-Długo będziesz tak za mną stać?-powiedziałam, nie odwracając wzroku od treści notatki. Czarnowłosy przesunął się jeszcze bardziej, tak że odczuwałam bijące od niego ciepło. Poruszyłem się, niespokojnie na taborecie. Jego zimne ręce oplotły, mój brzuch a na moje policzki wpłynął rumieniec. -Nie miałeś czasem gotować?
Starałam się by ,mój głos zabrzmiał naturalnie.
-Miałem, ale mam mokre włosy...-Już miałam mu coś odpowiedzieć, gdy poczułam jak unoszę się w powietrzu a zaraz, znowu siadam tyle że na jego kolanach. Zamrugałam kilku krotne ,zdziwiona jego zachowaniem. Wzruszył tylko ramionami i oparł głowę o moje ramie. -Zastanawiam się, ile jeszcze wytrzymasz zanim, uciekniesz z piskiem.
Zaśmiał się cicho a ja spiorunowałam, go wzrokiem.-Więc... ile już się nauczyłaś? 
Spytał kartkują mój zeszyt.
-Jakaś połowę. Po są tym po co mam ci to tłumaczyć, skoro i tak nie będziesz wiedzieć o co mi chodzi? -Zetknąłem w jego stronę, czego od razu pożałowałam. Nasze twarze dzieliły  milimetry,  wystarczyło by tylko trochę się przesunąć, a nasze usta by się złączyły.
-Nie wiem, po prostu jestem ciekawy. Więc?
-Czytałam teraz i konstrukcji budynków w Grecji.
-Mogę Cię w takim razie z tego spytać?-Kiwnęłam twierdząco głową.-Bierzesz tabletki?-Spojrzałam na niego zdezorientowana jak i zażenowania.
-Miałeś spytać mnie o coś związanego z konstrukcją budynków z Grecji a nie o zjebana antykoncepcję. -Wycedziłam  przez zaciśnięte zęby,  czułam jak się bezczelnie uśmiecha. Podniosłam rękę i walnęłam go w czoło.  Już miałam ja zabierać kiedy Andy chwycił ja i ugryzł.  Pisnęłam bardziej zdziwiona jego zachowaniem już z bólu. Nieświadomie odepchnęłam się nogami od ziemi przez co stołek niebezpiecznie się zachował czego efektem było to ze oboje leżeliśmy na ziemi. Chłopak wydał z siebie stłumiony jęk a ja najpierw byłam oszołomiona a zaraz po tym zaczęłam się śmiać z zaistniałej sytuacji. Dopiero po chwili poczułam przeszywający ból spowodowany tym ze niebieskooki nieświadomie wbił mi swoje chude palce w boki.  Jednak mimo to nie przestawałam się śmiać a chwilę później Andy zaczął się również śmiać.
- Jesteś KALEKĄ ! - ze łzami w oczach podniosłam się się ziemi. Spojrzałam na dalej leżącego na ziemi Andy'ego. Pokręciłam głową i patrzyłam jak leży na ziemi z założonymi rękami na głowie.
-Robisz ten obiad?-Andy spojrzał na mnie zdziwionym spojrzeniem.
-A,tak.-powiedział,podniósł się i uśmiechnął. Spojrzałam na jego roześmianą twarz i nieświadomie się uśmiechnęłam. Chłopak podszedł do kuchni a ja ponownie usiadłam do stołu.

XXX

-Ej! Halooo, obiad!-Ocknęłam się i spojrzałam zdziwiona na bruneta.
-Już? Tak szybko?- Rozkojarzona rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Szybko? Dwie godziny sterczałem przy tych garach!-Zaśmiał się i podszedł do blatu. Wziął w ręce dwa kieliszki i położył je na stole.-Szybko zabieraj swoje rzeczy! 
Spojrzałam na niego, ze zmrużonymi oczami jednak wykonałam jego polecenie i odniosłam swoje rzeczy do sypialni. Kiedy wróciłam, wszystko było już przyszykowane. Wino stało na środku stołu a talerze na dwóch jego końcach.
-Siadaj-Polecił Biersack, posłusznie wykonałam jego polecenie i spojrzałam na spaghetti. Muszę przyznać że wyglądało całkiem smacznie.
-Smacznego.-Powiedziałam i zaczęłam nabierać makaron na widelec. Wsadziłam, go do ust i myślałam że od razu to wypluję jednak moja kultura  by mi na to nie pozwoliła. Przełknęłam go i spojrzałam na uśmiechniętego Andy'ego. Nalewał właśnie wina które zaraz upiłam.
-Dlaczego masz taką kwaśną minę?- Wzruszyłam ramionami i nabrałam kolejną porcję na widelec. Poszedł za moim przykładem i również wziął porcję do ust. Momentalnie wstał i zabrał oba talerze.
-Co ty robisz?-spytałam marszcząc brwi.
-Wywalam to. Tego nie da się zjeść, podsumowując jest chujowe.
-Nie, jest złe.-Powiedziałam na próżno, ponieważ jedzenie znajdowało się już w koszu. Wyjął telefon ze swojej tylnej kieszeni i zaczął wystukiwać jakiś numer.-Co ty robisz?
-Zamawiam pizze. 

XXX

Kidy pizza już przyjechała, postanowiliśmy przenieść się do salonu gdzie był telewizor. 
Jedząc pizze i popijając ją winem błądziliśmy po różnych tematach. Na niektórych zatrzymywaliśmy się dłużej a na niektórych krócej. Jednak propozycja Andy'ego zdecydowanie zdziwiła mnie.
-Wiesz mam bilety na koncert fajnego zespołu. Może poszłabyś ze mną?- Spojrzał na mnie i upił łyk wina.
-Hm... Czemu nie, kiedy będą grali?
-Za dwa dni. Będziemy mogli świętować to że zdasz kolokwium.-Zaśmiał się a ja spojrzałam na kieliszek trzymany przeze mnie w ręce.
-Jak się nazywa?
__________________________________
Witam! 
Przychodzę do Was z rozdziałem. Wiem, że nie jest najciekawszy ale to się wytnie xD 
Jak Wam podobał się pomysł Andy'ego z jego gotowaniem? Podejrzewaliście że Angelika studiuje? Oraz najważniejsze xD Jak myślicie na jaki koncert  zabiera ją Andy?  Liczę na komentarze z Waszymi opiniami ^^ 
Do następnego ♥

niedziela, 24 stycznia 2016

Chapter four

Perspective Andy 
Nasza podroż minęła w miarę szybko, rozmawialiśmy o jakiś błahostkach.
Kiedy w końcu byliśmy, pod  blokiem Angeli, oboje patrzyliśmy przez chwile na siebie w milczeniu.
-To ja będę już iść. Dzięki za podwózkę - chwyciła za klamkę i już miała, wychodzić gdyby nie to, że chwyciłem ja za nadgarstek. Spojrzała zdziwiona, na swoja dłoń, a zaraz potem na mnie.
-Odprowadzę cie. Głupio by było, gdyby coś ci się stało, gdy ja bym sobie spokojnie wracał do domu - wzruszyłem ramionami, a ona chyba nie wiedząc za bardzo co mi odpowiedzieć, tylko kiwnęła głową. Wysiedliśmy i wolnym krokiem, ruszyliśmy pod jej klatkę. Wcisnąłem ręce do kieszeni moich czarnych spodni i patrzyłem na chodnik pod moimi stopami. Kiedy byliśmy pod drzwiami jej klatki brunetka zaczęła szukać kluczy. Rozbawiony jej widokiem pokręciłem głową, spojrzała na mnie wzrokiem mordercy i wróciła do szukania.
-Mogę na chwile? -wskazałem broda na jej torebkę, ta tylko prychnęła i podała mi saszetkę i zajrzałem do pierwszej kieszonki z lewej. Poczułem na palcach chłód kluczy i posłałem Angelice triumfalne spojrzenie. Chwyciłem klucze i odkluczyłem drzwi. Spojrzałem przez ramie na dziewczynę, która ma złożone ręce na piersiach i urażoną minę.
-Damy przodem - wskazałem ręką na drzwi i się uśmiechnąłem. Dziewczyna przeszła koło mnie i w miedzy czasie wyrwała mi torebkę z rąk. Rozbawiony ledwo powstrzymałem parskniecie śmiechem, wziąłem głęboki wdech i wyjąłem klucze z zamka. Dogoniłem brunetkę, która czekała na windę tupiąc.
-No weź się nie obrażaj o to, że nie mogłaś znaleźć tych kluczy - dźgnąłem ją w żebra, za co dostałem od niej w ramie.
-Nie dźgaj mnie! - pisnęła  a ja już nie mogłem powstrzymać śmiechu. Złapałem się za brzuch i śmiałem się głośno. Angelika udawała, że mnie nie zna i odsunęła się. Kiedy winda w końcu przyjechała, ja dalej się śmiejąc a brunetka urażona, weszliśmy do środka. Nacisnęła 15 piętro, kiedy w końcu się opanowałem z łzami w oczach oparłem się o ścianę. Dopiero teraz zauważyłem że w tej windzie jest lusterko, a to tylko dla tego że moja towarzyszka poprawiała własnie włosy. Podszedłem do lusterka i spojrzałem na nią ,jak dokładnie układa te włosy. Szkoda by było, gdyby ktoś je zepsuł, jak gdyby nigdy nic podnoszę ręce do góry. Tylko przez przypadek zamiast, trafić na moje włosy trafiają na jej. Zaczynam je tarmosić a ona zaczyna piszczeć i się wyrywać. Jednak jestem silniejszy i chwytam ja, w pasie tak żeby nie mogła uciec. 
Kiedy już winda była na odpowiednim pietrze drzwi się rozsunęły. Po raz kolejny otworzyłem drzwi, Angela myślała że może mi uciec jednak bylem szybszy. Kiedy uciekała do salonu złapałem ją w pasie i podniosłem. Ta mała gnida, jednak kopnęła mnie w udo przez co straciłem, równowagę i upadłem na tyłek, a że miałem ją na rękach upadła na mnie. Zaczęliśmy się śmiać, aż nagle, zapaliła się lampka, która stała koło kanapy. Na środku sofy siedział chłopak z czarnymi włosami z typową emo grzywką. Brodę miał opartą na rekach jednak zaraz zmienił pozę. Założył ręce na oparciu i założył nogę na nogę.
-O której to się wraca ,do domu młoda damo? - zaczął niskim głosem, jednak nie poświęciłem mu zbyt dużo czasu, bo przeniosłem wzrok na dziewczynę, która siedziała mi na kolanach i zwijała się ze śmiechu.
-Zamknij się cwelu, co ty tu w ogóle robisz? - podniosła się i otrzepała spodnie. 
Szkoda tylko, że to ja upadłem na ziemie a nie ona,  jednak nic nie powiedzialem. Odwróciła się do mnie i podała mi rękę żebym wstał. Bez słowa, przyjąłem jej pomoc i wstałem.
-Jak to co? Czekam na ciebie już...- wyjął telefon i sprawdził godzinę - cztery godziny i dwadzieścia siedem minut.
-Nie moja wina, że nie masz własnego życia. Ja nie wiem jak Alex z tobą wytrzymuje....- nastała cisza i brunetka przypomniała sobie o moim istnieniu - Andy to mój przyjaciel Johnnie, Johnnie to jest Andy... mój chłopak.
Moje oczy zrobiły się pewnie wielkie. Myślałem, że udajemy tylko przed Cody'm, a tu okazuje się, że jednak nie...chłopak podniósł się i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Milo mi cie poznać. W końcu masz chłopaka! - ostatnie słowa powiedział bardziej do niej niż do mnie.
-Mi ciebie też miło poznać - uśmiechnąłem się, moim wybawca okazał się mój telefon - przepraszam ale muszę odebrać.
Odwróciłem się na pięcie i wyszedłem z pomieszczenia. Wyjęłam telefon i odebrałem.
-Halo?
-Andy? - po głosie mogłem rozpoznać Ash'a.
-No a kto inny? -  wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
-No nie wiem... na przykład Annabel.
-Kim do kurwy nędzy jest Annabel?- zmarszczyłem brwi próbując przypomnieć sobie jakąś laskę o tym imieniu.
-No ta o której opowiadałeś że spotkałeś itp...
-Mówisz o Angelice? - on zdecydowanie nie ma pamięci do imion.
-Chyba tak nie pamiętam... no ale mniejsza.  Bo jest sprawa.
-Co się dzieje?
-No bo idziemy razem do klubu. No wiesz ja, CC, Jeremy, Jake i Ronnie. Zastanawiamy się czy idziesz z nami.
W sumie czemu nie? Chętnie bym się czegoś napił.
-Dobra, to gdzie i o której?- Purdy podał mi adres i powiedział ze spotkamy ,się na miejscu. Rozłączyłem się i schowałem telefon, do kieszeni, już miałem wchodzić gdyby nie to, że ta dwójka o czymś rozmawiała. Jednak nawet nie o czymś, jak o mnie samym. Stanąłem koło drzwi i słuchałem.
-To nie za szybko? - spytał chłopak.
-Nie, nie za szybko. Minęło już 6 miesięcy, jestem gotowa na nowy związek. Po za tym Andy jest miły,  zabawny a także potrafi, się mną zaopiekować - czułem jak moje ego, dzięki niej rośnie.
-Lika, uwierz mi nie mówię, że nie. Jednak obawiam się ,czy nie powinnaś dłużej poczekać aż zaczniecie ,ze sobą chodzić - mimo że nie jesteśmy para na prawdę to poczułem się dotknięty. Postanowiłem zainterweniować i wszedłem do środka.
-Kochanie, przepraszam ale Ashley ma jakiś problem i prosił mnie żebym do niego przyjechał.-Uśmiechnąłem się słabo, patrząc na Andzie. 
-No rozumiem, jedz do niego - dziewczyna posłała mi szczery uśmiech, który zaraz odwzajemniłem. Nie wiedziałem co dalej zrobić. Podejść i ja pocałować,czy tylko powiedzieć pa. Ostatecznie zdecydowałem, że do niej podejdę i ją pocałuje przynajmniej będzie to wyglądać bardziej wiarygodnie.
-Do zobaczenia kochanie - pokonałem dzieląca nas odległość dwoma krokami i złożyłem na jej ustach całusa - milo było cie poznać Johnnie.
Po tych słowach opuściłem mieszkanie i udałem się do windy. Wcisnąłem guzik dzięki, któremu zaraz pojawi się winda i zacząłem wpatrywać się w swoje buty.
Kiedy winda przyjechała wszedłem do środka i nacisnąłem guzik parteru. Spojrzałem na swoje odbicie i przeczesałem palcami włosy. Nie wyróżniam się jakoś wyglądem od innych mężczyzn. Jestem wysoki, mam włosy pofarbowane na czarno. Tak, farbuje włosy no ale mniejsza... mam niebieskie oczy, widoczne kości policzkowe, kolczyk w nosie. Dobra, może nie każdy facet, ma nostrila ale na to nie musimy zwracać uwagi. Jedyne co mnie wyróżnia to duża ilość tatuaży. Przekrzywiłem głowę i patrzyłem na swoje ubranie. Czarna skórzana kurtka, która teraz była rozpięta, tego samego koloru koszulka i teraz się zdziwicie! Czarne spodnie! Czyli krótko mówiąc mam na sobie od cholery i trochę kolorów. Kiedy winda w końcu zjechał na dół wysiadłem i udałem się do swojego auta. Otworzyłem go z pilota i wsiadłem do środka. Wsadziłem kluczyk do stacyjki i odpaliłem auto uprzednio zapinając pasy. 

XXX
Kiedy bylem już na miejscu wysiadłem z samochodu i ruszyłem ku klubowi. Przed wejściem czekali na mnie chłopcy, podbiegłem truchtem do nich i się przywitałem.
-To co? Wchodzimy? - spytałem ,szczerząc zęby w uśmiechu. Wszyscy pokiwali głowami i weszliśmy do zatłoczonego klubu. Zapach alkoholu i spoconych ciał zaatakował moje nozdrza.
-Andy, zarezerwowaliśmy loże - zwrócił się do mnie Jake na co tylko kiwnąłem głową, kierowaliśmy się ku schodom prowadzących na piętro. Kiedy już tam byliśmy, zajęliśmy miejsca. Siedziałem pomiędzy CC'm i Ronnie'm. Zaraz podeszła do nas skąpo ubrana kelnerka, która spytała się co chcemy. Wspólnie zdecydowaliśmy się na wódkę i jakieś soki. Muzyka głośno dudniła mi uszach jednak mimo to dalej kontynuowałem rozmowę z przyjaciółmi na temat kelnerki która przed chwila zebrała nasze zamówienie.
-Kto się założy, że wyrucham ją w ciągu dwóch godzin? - spytał Ash posyłając nam pewien siebie uśmiech.
-Co mi tam, wchodzę w to - Jeremy rzucił na stół dwadzieścia dolarów.
-Niech ci będzie - Radke wyjął portfel i znalazł w nim sto dolarów. Poszedł za przykładem Fergusona i rzucił pieniędzmi na stół.
Uśmiechnięty basista sam dorzucił pięćdziesiąt dolarów. Po jakichś 10 minutach przyszła ta sama kelnerka z taca na rekach i naszym zamówieniem.
-Jak ci na imię? - spytał blondynki z dużymi piersiami. Widać było, że nie grzeszy rozumem jednak nic nie mówiliśmy tylko patrzyliśmy jak dziewczyna zakręca sobie włosy wokoło palca.
-Kate, a ty?
-Ashley, może usiądziesz z nami? - oparł się ręką o stolik i spojrzał jej w oczy.
-No nie wiem... nie powinnam...- jej policzki się zaróżowiły a ja miałem ochotę ja wyjebać jak najdalej stad.
-Nie daj się prosić - oparła rękę o stolik a Purdy to wykorzystał i położył swoja dłoń na jej.
-Za dwadzieścia minut mam przerwę... wtedy przyjdę - przygryzła wargę, miała niepewna minę a ja tylko przewróciłem oczami.
-Będę czekać - chłopak uśmiechnął się figlarnie, Kate odeszła kręcąc mocno biodrami. Kiedy była w bezpiecznej odległości oparłem się rekami o stolik.
-Serio? Ona jest pustą blondynka, stary stać cie na więcej - mój przyjaciel wzruszył ramionami i wziął butelkę do rąk.  Odkręcił ja i nalał nam bezbarwna ciecz do kieliszków. Sam nalałem sobie soku i wziąłem kieliszek do ręki.
-Za dobry seks, żeby nigdy nie był monotonny! - stuknęliśmy się kieliszkami i wypiliśmy, paląca ciecz przelała się przez mój przełyk co spowodowało lekki grymas na mojej twarzy .Jednak Zaraz przepiłem to sokiem jabłkowym. 
Wypiliśmy jeszcze trzy kolejki i poszedłem tańczyć, podszedłem do jakiejś brunetki z niebieskimi końcówkami. Położyłem jej dłonie na biodrach, a ta zaczęła kręcić pupa. Przetańczyliśmy może jeszcze cztery piosenki, a w miedzy czasie dowiedziałem się że ma na imię Juliet. 
XXX
Wyszedłem z kabiny i dopiąłem pasek u spodni. Zaraz za mną wyszła Juliet poprawiając swoją sukienkę. Dziewczyna dala mi swój numer telefonu i wyszła. Ja natomiast Podszedłem do umywalki i umyłem ręce. Wyszedłem z łazienki i skierowałem się do naszej loży, kiedy już tam byłem zauważyłem ze tylko Ashley, Ronnie i ta blondynka tam siedzą. Usiadłem koło Radke i szturchnąłem go w ramie chcąc wiedzieć jak daleko zaszli.  Nachylił się do mnie i szepnął do ucha:
-Na razie tylko się całowali i on ją maca po tyłku - pokiwałem głową na znak że rozumiem. Basista coś jej szepnął do ucha po czym oboje wstali. Skierowali się ku łazience, brunet położył jej rękę na pupie, druga natomiast udawał że się drapie jednak kiedy ona nie widziała pokazał nam środkowy palec. Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową, wyczułem na sobie czyjeś intensywnie spojrzenie. Nawet nie czyjeś co Ronnie'go. Odwróciłem się w jego stronę i podniosłem pytająco brwi.
-A ty kochasiu gdzie się podziewałeś?-  spytał z głupia mina.
-Zwiedziłem łazienki w klubie.
-Ładna chociaż była?
-Całkiem spoko - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
-Ej.... a ty czasem nie jesteś z ta cała Angelika?
Zapadła chwila ciszy gdzie nie wiedziałem co odpowiedzieć.  Niby jesteśmy razem ale to tylko na niby wiec chyba mogę się ruchać...
-Niby tak, jednak to miało być na niby. Wiec chyba mogę się ruchać co nie? - spojrzał na mnie z nieokreślona mina.
-Powiem Ci, że nie wiem... bo jak by na to nie patrzeć to jesteście niby "para"... wiec to chyba nie fair z twojej strony...- podrapał się po głowie i spojrzał na mnie - Idziemy po jakieś drinki ?
Spojrzałem na przyjaciela i pokiwałem głową. Wstaliśmy i skierowaliśmy się do baru. Jednak zatrzymaliśmy się przy schodach żeby zobaczyć co się dzieje. Pomimo głośnej muzyki można było usłyszeć krzyki. Skierowaliśmy tam nasze wzroku i serce momentalnie mi zamarło. W środku tej awantury uczestniczył Ashley. W tej samej sekundzie spojrzeliśmy się na siebie z Radke. Szybko zeszliśmy na dół i podeszliśmy do zbierające się grupy ludzi przy tej awanturze. Przedarliśmy się do środka i spojrzeliśmy o co chodzi. Oczywiście o ta jebana blondynę.
-Hej hej! Panowie spokojnie - zaczął Ronnie, jednak na tego gościa zadziałało to jak płachta na byka - chyba kurwa powiedziałem spokojnie. Głuchy jesteś? !
Wysoki szatyn z dłuższymi włosami spojrzał na nas.
-To kurwa może wytłumacz temu idiocie że ona musi teraz pracować a nie pieprzyc się w kiblu !-wskazał ręką na dziewczynę, oboje spojrzeliśmy na dziewczynę.
-Okey, przepraszam w imieniu kolegi - zerknąłem na Ashley'a i położyłem mu rękę na ramieniu żeby dać mu do zrozumienia że mamy się wycofać. Jednak ten dalej patrzył zawzięcie na właściciela klubu. Spojrzałem porozumiewawczo na Ronnie'go a ten tylko kiwnął prawie niezauważalnie głową i złapał Purdy'ego. Uśmiechnęliśmy się przepraszająco i zawlekliśmy przyjaciela do stolika zanim wywołał by jakaś awantura lub bójkę.
-Co się tam do cholery stało? - syknął wokalista Falling in reverse.
-Nic, miałem już iść z nią do kibla, jednak przed nami pojawił się ten facet.  Powiedziałem, że ma się przesunąć jednak tamten tylko zaczął się coś tam drzeć, a ja nie pozwolę żeby ktoś darł się na mnie za nic. No a potem przyszliście wy i zniszczyliście cały zakład, który prawie wygrałam - założył ręce na piersi i dokładnie się nam przyglądał.
-Daj spokój z tym głupim zakładem - Ronnie poklepał go po plecach i rzucił ten hajs z zakładu w jego stronę. Basista spojrzał zdziwiony na naszego przyjaciela jednak tamten tylko wzruszył ramionami. Wyjąłem telefon żeby sprawdzić godzinę. 3:48 wow ...
-Ej chłopcy, będę się zbierał. - podniosłem się i wsadziłem rękę do tylnej kieszeni i wyjąłem  portfel.-Żeby nie było, że się nie dołożyłem.
Rzuciłem 30 dolarów na stół i wyszedłem. Kiedy byłem już przy wyjściu zadzwoniłem po taksówkę. Muszę pamiętać żeby jutro po niego wrócić. Mówiąc to patrzyłem na swój samochód.
-------------------------
Cześć wszystkim!☆
W końcu jest długo wyczekiwany rozdział! Co sadzicie o Johnnie'm  i jego relacji z Angelika? Podobał się Wam wypad, chłopaków do baru? W końcu zrobiłam perspektywę Andy'ego :D Komentarze miło widziane :3
Do następnego!♡


środa, 30 grudnia 2015

Chapter three

Perspective Angelika
Promienie słoneczne, raziły mnie niemiłosiernie. Przewróciłam się, na druga stronę bardziej wtulając się w ciepła poduszkę. Podciągnęłam kołdrę, tak że zasłaniała mi teraz usta i polowe nosa. Zaciągnęłam się, zapachem męskich perfum z domieszka dymu papierosowego. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam oczy, rozejrzałam się po całym pokoju. To zdecydowanie to nie był mój pokój, skrzywiłam się kiedy spojrzałam w stronę okna. Nienawidzę mieć kaca. Odkryłam się i stanęłam na równe nogi, przez co zrobiło mi się ciemno przed oczami. Przytrzymałam się ściany czekając aż przejdzie. Kiedy to coś już się skończyło, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, które stało naprzeciwko łózka. Zdziwiona spojrzałam jeszcze raz na siebie, miałam na sobie koszulkę z logiem " Kiss'ow", która sięgała połowy moich ud i bielizna, którą miałam wczoraj na sobie. Szybko rozejrzałam się, w poszukiwaniu jakiegoś nakrycia, które mogłabym na siebie zarzucić. Niestety nie znalazłam niczego, co mogłabym na siebie założyć. Zrezygnowana, naciągnęłam materiał na moje nogi, by zasłonił nieco więcej. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się gdzie jestem. Aktualnie znajdowałam się na pierwszym pietrze co mogłam wywnioskować z tego, że na końcu korytarza były schody. Ściany były pomalowane, na biało a dodatki typu drzwi, barierki od schodów czy ramki na ścianach były czarne. Wszystko było czyste i bardzo schludne, szlam korytarzem kierując się ku schodom ,oglądając zdjęcia, które wisiały na ścianach. Na pierwszym zdjęciu, był mały chłopiec. przytulając się najprawdopodobniej do swojej mamy, na następnym był ten sam mały blondynek, tyle że tym razem straszy, razem ze swoimi rodzicami. Zatrzymałam się, bo usłyszałam ciche pochrapywanie. Podeszłam do barierki i ujrzałam bruneta, który spal na kanapie, jednak jego zbyt długie nogi wstawały zza namiernika. Uśmiechnęłam się mimowolnie, to mile że zamiast mi kazać spać na kanapie, sam się na niej położył, a mi odstąpił swoje łóżko. Oparłam się o barierkę, i podłożyłam rękę pod brodę, chwile się mu przyglądałam. Dopiero po chwili zorientowanym się, że koc, którym najprawdopodobniej się przykrywał, leży na ziemi. Zeszłam po cichu po schodach i podniosłam go. Okryłam Andy'ego i postanowiłam, mu wynagrodzić to, że specjalnie spał na kanapie. Odszukałam pomieszczenie, które było kuchnią. Ściany były pokryte beżową farbą, a wyposażenie było nowoczesne. Podeszłam do podwójnej lodówki i wyjęłam, produkty potrzebne do zrobienia jajecznicy. W półkach, znalazłam patelkę i pokroiłam wcześniej znaleziona, szynkę. Zajęłam się robieniem naszego śniadania. Wstawiłam wodę w czajniku i znalazłam kubki, wsypałam do nich kawę. Zaczęłam szukać talerzy i kiedy już je, znalazłam nałożyłam na nie jedzenie. Kiedy woda się zagotowała zalałam kawę. Wyjęłam, sztućce i postanowiłam po cichu zanieść wszystko, na stolik przed kanapą. Wszystko już było przygotowane, postanowiłam obudzić chłopaka.
-Andy... Andy, wstawaj - zaczęłam potrząsać jego ramieniem, żeby go obudzić.
-Mamoo - powiedział przeciągle - daj mi jeszcze 10 minut... obiecuje, że nie spóźnię się do szkoły....
-Dzięki, że masz mnie za taką stara - zachichotałam.
-Co? - otworzył zaspane oczy - Aa... Coś się stało? - usiadł prosto i przeciągnął się, ukazując przy tym swój nagi tors. Zarumieniłam się i szybko przeniosłam wzrok na talerze.
-Nie... po prostu pomyślałam, że mogłabym ci się zrewanżować za to, że spałeś na kanapie i w ogóle... - spojrzał na mnie zdziwiony, na co tylko wzruszyłam ramionami.
-Dzięki ale nie musiałaś... - podrapał się po głowie. Usiadł przed stolikiem i chwycił kawę. Napił się i na jego ustach, uformował się uśmiech - Ufff już myślałem, że posłodziłaś. Nie przepadam za słodzoną kawą, cukier zabiera cały smak.
-Myślałam, że tylko ja tak myślę.
-No cóż, w takim razie jest nas dwóch - zaczął jeść, a ja się mu przypatrywałam czekając aż, powie czy jest chociaż trochę zjadliwa. 
-Jak ci smakuje?
-Jest mega, serio dawno nie jadłem tak dobrej jajecznicy - uśmiechnął się szeroko, wzięłam kubek w ręce i zaczęłam powoli pic - nie będziesz jadła?
-Nie... nie jestem za bardzo głodna - posłałam mu uśmiech. Odłożył swój talerz i spojrzał na mnie z mina mordercy.
-Masz to natychmiast zjeść - syknął dalej mierząc mnie wściekłym spojrzeniem.
-Nie.
-Nie? Jak to nie?! Musisz jeść.
-Nie jestem głodna. - chłopak oparł głowę na rekach i policzył po cichu do 10  - chcesz to możesz to zjeść. O, i z łaski swojej nie krzycz tak, bo mnie boli głowa - westchnął cicho i pokręcił z niedowierzaniem głową. W ostateczności wziął mój talerz i zjadł. Upiłam kolejny łyk kawy.
-Jakim cudem się dzisiaj, u ciebie obudziłam? Jak to się stało, że spałam w twojej koszulce i czemu ty tu spałeś? -zapytałam cicho.
-Nie pamiętasz nic? - pokręciłam przecząco głową - więc kiedy wczoraj wyszliśmy, na fajkę zaczął cie, strasznie bolec brzuch. Stwierdziłaś że jak wrócisz, na parkiet to ci przejdzie. Jednak ja, się na to nie zgodziłem i zamówiłem taksówkę. Na początku, strasznie protestowałaś, kiedy powiedziałem że jedziemy do mnie. Jednak ostatecznie, nie miałaś nic do powiedzenia, bo kiedy taksówka podjechała pod mój dom, wziąłem cie, na ręce i wniosłem do domu. Zrobiłem ci, cieplej herbaty ale ona nic nie pomogła. Nagle zapytałaś gdzie jest łazienka i od razu tam pobiegłaś. Trzymałem ci włosy, chyba przez godzinę. Potem kazałem ci się położyć, w łóżku ale, że byłaś ubrana. Zaproponowałem ci żebyś założyła jakąś moja koszulkę i dresy, ale nie chciałaś się zgodzić na spodnie. Więc wyprzedzając twoje pytanie sama się przebrałaś. No i siedziałem z tobą aż nie usnęłaś. Spałem na kanapie, ponieważ poszedłem do kuchni, napić się czegoś, ale nie miałem już siły iść, do pokoju gościnnego - kiedy skończył opowiadać, swoja historie czułam, jakie moje policzki robią się czerwone.
-Boże... Andy przepraszam, że musiałeś mnie oglądać, w tym stanie i musiałeś wcześniej wyjść...- założyłam ręce na twarzy, żeby ukryć zawstydzenie.
-Hej! Spokojnie, nic się nie stało. W końcu jesteś moją dziewczyna! Zrobiłabyś dla mnie to samo! Jednak jeśli, tak bardzo chcesz się zrekompensować to... oczekuje tak pysznych, posiłków przynajmniej raz dziennie - posłał mi zadziorny uśmiech, przez co wybuchłam śmiechem.
-Zauważ proszę, że jestem twoja dziewczyna, na niby kochany. Więc z jedzenia nici.
-Musisz wszystko psuć? Już się cieszyłem, ze przynajmniej raz dziennie, będę mieć normalne jedzenie...- zrobił minę, naburmuszonego pięciolatka.
-No widzisz... życie nie chce ci iść, na rękę - poklepałam go po ramieniu i starałam się, stłumić śmiech przez co pewnie wyglądam jak hiena. Andy najwyraźniej to zauważył wiec wykorzystał moment, mojej nieuwagi, rzucił się na mnie i zaczął gilgotać.
-Wiec jak to było? Już wiem " życie nie chce ci iść na rękę". Tobie, w tym momencie też - i zaczął mnie jeszcze bardziej smyrać, nie wiem od czego byłam bardziej czerwona. Od tego, że brunet siedzi, na mnie okrakiem w samych bokserkach, a ja jestem tylko w cienkiej bluzce i bieliźnie, czy od śmiechu.
-Andy... błagam... przestań...- wydusiłam, przez napady śmiechu, chłopak na chwile przestał i złapał, mnie za ręce które, później przygwoździł nad moja głową.
-No wiec jak będzie z tym moim posiłkiem? - zachichotał.
-Ugh... dobra ale pość mnie już - w ułamku sekundy, już siedział, na swoim miejscu z kubkiem kawy w ręce. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Poprawiłam swoja koszulkę i usiadłam prosto. Prowadziliśmy luźną rozmowę, już przy drugim kubku kawy. 
-Tak właściwie to gdzie są moje ubrania? - wypaliłam nagle ,brunet dokładnie mi się przyjrzał, co mnie lekko zdziwiło jednak nic nie powiedziałam . 
-Tego też nie pamiętasz? Kompletnie nic? Zero? - pokręciłam przecząco głową. - Jak by ci tu to wytłumaczyć ..
-Jak najszybciej..- oparłam się o oparcie kanapy .Usłyszałam odchrząkniecie, a zaraz potem cichy śmiech.
- Skoro tak mówisz... Miałaś iść spać wiec dałem ci ubrania, jednak ty chciałaś iść oglądać kucyki pony. Powiedziałem ci, że masz się przebrać, a potem się zastanowimy .Wyszedłem i zaczekałem, aż się przebierzesz. Kiedy mnie zwołałaś otworzyłem drzwi ,a pierwsze co mnie powitało, to spodnie którymi rzuciłaś mi w twarz, bo jak wcześniej wspomniałem nie chciałaś ich. Kiedy zapytałem się czemu ich nie założyłaś to stwierdziłaś, że są nie wygodne i powiedziałaś, że chcesz oglądać kucyki pony albo batmana. Gdyby nie to, że wiedziałem, że dalej boli cie brzuch to skusiłbym się na batmana. Kiedy się nie zgodziłem, zaczęłaś rzucać we mnie reszta ubrań, kiedy już się znudziłaś to usiadłaś na ziemi i patrzyłaś na mnie spod przymrożonych powiek. Zrezygnowany posprzątałam, twoje ubrania i położyłem je na pralce.Wiec jeśli ich nie wyrzuciłaś, to dalej tam są - spojrzałam, na niego zdziwiona, jego historia mnie coraz bardziej pogrąża.
-Nie mówisz poważnie, prawda?
-Aż tak, nie umiem zmyślać - posłał mi słaby uśmiech. Mam ochotę, przybić sobie piątkę z twarzą.-Dobra, nie mówmy o tym. Jeśli chcesz się umyć, to łazienka jest na piętrze, ostatnie drzwi na prawo. A ja tu posprzątam, skoro ty przygotowałaś.
-Na pewno? Mogę ci pomóc, to nie problem - spojrzałam na niego, w jego oczach tańczyły radosne płomyki. Nie wiedziałam jednak z jakiego to powodu.
-Nie, spokojnie poradzę sobie. Ręczniki, są w półce kolo umywalki. Pokiwałam głową na znak że rozumiem, podniosłam się i naciągnęłam koszulkę,tak żeby nie było widać niczego. Jednak nie byłabym sobą, gdybym przynajmniej dwa razy nie pomyliła drzwi. Kiedy znalazłam, już odpowiednie i je otworzyłam pierwsze co rzuciło mi się w oczy to duża biała wanna pod oknem naprzeciwko wejścia. Po lewej stronie znajdowała się umywalka ze złotymi dodatkami, po prawej natomiast znajdowała się ubikacja, a zaraz koło niej kosz na pranie i pralka. Właśnie! Podeszłam do pralki i zauważyłam swoje ubrania. Upewniłam się, że zamknęłam drzwi. Ściągnęłam z siebie koszulkę i bieliznę w miedzy czasie na puszczając ciepłej wody do wanny. Usiadłam na brzegu i czekałam aż woda się na leje, znalazłam w szafce sól do kąpieli nasypałam jej tam trochę i z uśmiechem na ustach weszłam do wanny. Podobnie jak male dziecko zaczęłam bawić się piana. Kiedy woda trochę ostygła zaczęłam myc włosy szamponem Andy'ego.
-Angela ?Jak skończysz się kapać to nie ubieraj się w tamte rzeczy - powiedział brunet przez powłokę drzwi.
-Dlaczego?
-Bo podejrzewam, że nie chcesz ubierać się w brudne ubrania.
-W takim razie mam paradować po twoim domu w samym ręczniku?! - zapytałam już bardziej zirytowana.
-Nie... po prostu przyniosę ci zaraz ubrania na zmianę. Daj mi 20 minut, podejrzewam, że do tego czasu i tak nie zdążysz doprowadzić się do porządku - na koniec zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami.
-Nie chce chodzić w ubraniach jakiejś laski.
-Zaufaj mi nie będziesz. Po prostu, daj mi te jebane 20 minut.
-Jak tam sobie chcesz...- mruknęłam pod nosem.
-Słyszałem!-po tych słowach usłyszałam oddalający się odgłos uderzania botów o podłogę.
XXX
Kiedy już skończyłam się myc, czekałam owinięta w puchaty ręcznik na Andy'ego w łazience. W końcu usłyszałam pukanie.
-Mogę wejść?
-Jeśli musisz, ale obiecuje ci że jeśli zaczniesz się gapić to ci przywalę!
-Dobra! Ale wiedz że psujesz cala zabawę - drzwi się otworzyły, a przez nie wszedł chłopak z ręka na oczach a w drugiej trzymał jakieś ubrania i kosmetyczkę. Chwila... to nie byle jakie ubrania i kosmetyczka. To jest MOJE. Już miałam się odzywać gdy zobaczyłam, że niebieskooki odsuwa od siebie dwa palce przez co możne mnie zobaczyć. Mocniej ścisnęłam ręcznik na sobie i pierwsze co trafiło mi się pod ręke, a w tym przypadku żel pod prysznic poleciało w stronę chłopaka i walnęło go w ramie.
-Ała kurwa to boli! Nie rzucaj we mnie!
-Mówiłam ci że jak będziesz się gapił to cie walne! - czułam jak moje policzki płoną, mój towarzysz zdjął rękę, podszedł do mnie i podał mi wszystkie rzeczy.
-Miałem wysłać któregoś z chłopców po twoje rzeczy ale stwierdziłem, że będziesz czuła się lepiej jeśli ja ci je przywiozę.
-Grzebałeś w mojej bieliźnie?! I skąd do cholery miałeś klucze żeby tam wejść?! - zapytałam, a mój głos podskoczył o oktawę  - wziąłem twoje klucze, które były w twojej torebce - powiedział niewzruszony. 
-Grzebałeś, w mojej torebce?! 
-No tak, przecież mowie... 
-I mówisz to tak obojętnie?! To było włamanie!
-Nie moja droga. Otóż włamaniem można nazwać to gdy ktoś, rozwali zamek w twoich drzwiach, albo coś w tym stylu. Jednak kiedy kulturalnie otwiera, drzwi kluczem i nie zostawi, za sobą syfu to nie można tego tak nazwać  
-Jesteś głupi - westchnęłam cicho i pokręciłam głową  
-A może jakieś małe dziękuje?
-Dzięki... - podniosłam głowę, tak żeby móc spojrzeć na jego twarz, na której malował się zadziorny uśmiech - a teraz jeśli skończyłeś, to proszę cie uprzejmie wyjdź bo mam zamiar się ubrać.
-Ale...
-WYNOCHA - powiedziałam przez zaciśnięte zęby, brunet bez słowa potruchtał do drzwi. Położyłam przyniesione przez chłopaka ubrania na umywalce i zaczęłam wycierać ciało. Kiedy już skończyłam tą czynność podeszłam do kupki moich rzeczy, jednak kiedy zobaczyłam co ten kretyn mi przywiózł aż kleknęłam. Spojrzałam na moje najbardziej obcisłe spodnie jakie miałam w szafie i jak się okazało nie moją bluzkę z nazwą zespołu jakiego nie znałam. Bielizna była jeszcze lepsz, a mianowicie czarna koronkowa.. można rzec, że była dość seksowna.



Zniesmaczona ubrałam się i zaczęłam się malować uprzednio myjąc zęby.
Otworzyłam drzwi i zanim zdążyłam wyjść natknęłam się na bruneta który opierał się o ścianę na przeciwko łazienki.
-Czemu nie przywiozłeś mi mojej koszulki?
-Bo twoje nie są tak ładne jak moje - powiedział i wzruszył ramionami - i nie myliłem się.
-Ugh...-dopiero teraz zauważyłam, że też się przebrał. Maił na sobie, czarna koszule z krótkim rękawem i odpiętym pierwszym guziczkiem, a do tego czarne rurki z dziurami na kolanach. Włosy rozpuścił przez co sięgały mu do ramion, są zaskakująco zadbane jak na faceta. Gdybym tylko mogła to podeszłabym do niego i ich dotknęła.
-Zrób zdjęcie, starczy na dłużej - wyszczerzył się, ukazując przy tym, śnieżno białe zęby. Poczułam się zażenowana tym co powiedział i tym o czym myślałam - ładnie ci w tej koszulce, zatrzymaj ją.
-Nie mogę. Należy do ciebie, nie będę ci jej zabierać - założyłam ręce na piersi i oparłam się o framugę drzwi.
-Spokojnie, mam jeszcze kilka koszulek tego zespołu - uśmiechnął się, a ja nie wiedziałam co go tak cieszy.
-Jak sobie tam uważasz... dziękuje - spojrzałam mu w oczy przez co jego uśmiech się poszerzył o ile to jeszcze w ogóle możliwe - będę się już zbierać...
-Nie zostaniesz? Myślałem, że może zjemy razem obiad i może obejrzymy jakiś film albo serial.-podrapał się po głowie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie chce, ci się narzucać.
-Nie bądź głupia, to nie jest problem.- jednym krokiem pokonał, dzielącą nas przestrzeń i przełożył ramie przez moją głowę. Dzięki czemu ,teraz leży na moich barkach - Na co masz ochotę? Masz do wyboru pizze, albo pizze ewentualnie gdybyś nie chciała, pierwszych dwóch propozycji to możesz wybrać pizze.
-Hm...- udałam, że się zastanawiam - to trudny wybór,  jednak chyba wybiorę pizze.
Oboje wybuchliśmy śmiechem i zeszliśmy na dół, ja poszłam poszukać czegoś w telewizji a Andy poszedł po talerze i szklanki. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie to ze pokłóciliśmy się o to kto zapłaci za pizze. Andy chciał zapłacić sam, bo stwierdził że to on namawiał mnie żebym została, jednak ja uważałam ze możemy się złożyć. Nie jestem typem dziewczyny która, tylko czeka na to aż facet będzie jej wszystko fundował.
- Dobra! Jak tam sobie chcesz! - fuknęłam zła i usiadłam na sofie, chłopak zadzwonił w końcu po nasze jedzenie.
-Dzień dobry,  poproszę dwie duże pizzy. Tak, jedna hawajska a druga devil - podał jeszcze adres i usiadł koło mnie - Co ci?
-Dla kogo zamówiłeś hawajska? - spytałam i zmarszczyłam nos.
-No dla ciebie, przecież nie dla siebie.
-No chyba właśnie dla siebie. Ja biorę devil'a a ty wcinaj te ananasy - powiedziałam słodkim głosem, brunet spojrzał na mnie i popukał się w głowę.
-No mniejsza i tak będziesz jadł ananasa. W telewizji nic nie ma - założyłam ręce na piersi i spojrzałam się z wyrzutem na płaskie pudło przed nami.
-Nie pomyślałaś o tym żeby pościć coś z laptopa?
-Tak geniuszu, bo ja muszę o wszystkim myśleć - dźgnęłam go paznokciem w  tors. Pokręcił z dezaprobatą głową i poszedł do góry najprawdopodobniej po laptopa. Po jakichś pięciu minutach, wrócił niosąc pod ręką srebrnego laptopa z tandetnym jabłuszkiem. Tsa... mówię, że jest tandetny a mam takiego samego brawo... Ponownie usiadł koło mnie i położył sobie urządzenie na kolanach.
-Oj nie nie! Ja wybieram!- zabrałam mu urządzenie i pokazałam mu język. Wyszukalam pierwszy sezon zaklinaczki duchów i zerknęłam kątem oka na mojego towarzysza.
-Jak chcesz to oglądać, to włącz czwarty sezon - spojrzałam na niego zdziwiona - no co? Oglądałem to, bo Ashley jest wiernym fanem, a jako że pierwsze trzy już oglądałem to możemy obejrzeć czwarty.
Bez slowa włączyłam pierwszy odcinek owego sezonu i zaczęliśmy oglądać.  Jednak po dwudziestu minutach ktoś zadzwonił do drzwi, domyśliłam się, że to dostawca pizzy i odłożyłam szybko laptopa na stolik i przebiegłam dosłownie mu dosłownie po nogach byle by dotrzeć pierwsza do drzwi i wziąć pizze, którą brunet nie chciał się podzielić. Kiedy już tam dobiegłam otworzylam szybko drzwi. Zanim młody chłopak zdarzyl powiedzieć dzień dobry ja mu przerwalam:
-Która pizza to pizza devil? -niski blondyn spojrzał na mnie jak na wariatkę jednak bez słowa wskazał palcem pierwsze pudełko. Szybkim ruchem zabrałam mu karton i już miałam się wycofywać gdy poczułam czyjeś ręce na biodrach - Cholera...
-Proszę - mój oprawca podał lekko zmieszanemu sprzedawcy należny banknot i odebrał pizze dalej trzymając mnie jedna ręką - Chciałaś tak nie ładnie uciec? Oj Angelika... ze mną  nie tak łatwo.
Poczułam jak jego klatka piersiowa trzęsie się od śmiechu, korzystając z jego nieuwagi uciekłam na górę ze swoją zdobyczą i wpadłam do pierwszego lepszego pokoju. Zamknęłam szybko drzwi I osunęłam się po cienkiej powłoce  która odgradzala mnie od Andy'ego.  Rozejrzałam się po pomieszczeniu,  okazało się że weszłam do jego pokoju.
-Nie zachowuj się jak dziecko.
-Sam się tak zachowujesz!-burknelam, usiadłam na lozku i założyłam nogę na nogę.
-Nie, zdecydowanie ty.- po tych slowach nacisnąl  na klamkę która od razu ustąpiła. Cholera... zapomniałam zamknąć je na klucz. Nim zdążyłam się zorientować leżałam przygniecona przez ciało chłopaka. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej, przełknęłam nerwowo ślinę i spojrzałam mu w oczy.  Uśmiechnął się charyzmatycznie i sięgnął po pudełko z naszym jedzeniem, które leżało nad moja głową. Zanim ze mnie zszedł nachylił się i pocałował mnie w policzek - Idziesz?
Zmieszana pokiwałam głową, a mój towarzysz podał mi rękę żeby pomóc mi wstać. Przyjęłam jego pomoc i wyszliśmy z pokoju. Na korytarzu Andy położył mi rękę na biodrze - Co ty robisz? - posłałam mu nienawistne spojrzeniem i zrzuciłam jego rękę. Usiedliśmy na kanapie i patrzyliśmy wyczekująco na siebie.
- Nie oddam ci tej pizzy - powiedziałam hardo.
- Nie zabiorę ci jej. Ciekawe czemu... - zaśmiał się ironicznie, wywróciłam oczami i sięgnęłam po kawałek ciasta, który leżał w pudełku na kolanach mojego "rywala". Zaskakująco łatwo oddał mi ten kawałek,  dałam na niego trochę sosów i zaczęłam jeść. Biersack poszedł za moim przykładem i tez zaczął jeść. 
-Masz coś na nosie- pokazał palcem na mój nos, potarłam go jednak chłopak tylko pokręcił  głową rozbawiony. Wyciągnął rękę i "starł" brud, jednak prawda jest taka ze pomazał mi polowe twarzy sosem. Uśmiechnął się niewinnie i wrócił do jedzenia swojej porcji. Wzięłam z niego przykład i się uśmiechnęłam, podniosłam się i wzięłam mój kawałek po czym trafiłam przez przypadek nim w twarz bruneta, a zaraz po tym spadła na jego koszule.
-Boziu jaka ze mnie niezdara!- powiedziałam przejęta, w duchu tylko modliłam się żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Nic się nie stało - podniósł się i ściągnął koszulkę. Rzucił ja na ziemię i z powrotem usiadł 
-Nawet ciesze się że jesteś taka niezdara. Dzięki tobie mam dwa kawałki. 
Po raz kolejny wywróciłam oczami i usiadłam, zaczęliśmy jeść i walczyliśmy zaklinaczkę. Moj towarzysz ciągle mówił jaki to Melinda ma genialny tyłek, a ja miałam ochotę go zabić.
Xxx
Oglądaliśmy właśnie scenę, jak jakiś policjant zastrzelił Jima, a ja czułam że mam łzy w oczach. Zaraz pojawiła się Melinda zaczęła płakać a ja już niekontrokowalam łez które płynęły po moich policzkach.
-Ej nie płacz... to tylko serial to nie jest naprawdę - Andy spojrzał na mnie lekko zmieszany, a ja tylko pokiwałam głową i zaczęłam chlipać - oj no chodź tu.
Wstawił ręce, a ja się do niego przytuliłam, dopiero kiedy się uspokoiłam zauważyłam że przytulałam się do niego torsu chłopaka. Z zaczerwienionymi policzkami odsunęłam się od niego i wymamrotałam ciche podziękowanie. Spojrzalam na okno, za szyba było już ciemno.
-Która godzina?-spytałam cicho.
-23:09.
-Powinnam się już zbierać...- podnioslam się i potarłam ręce o spodnie.
-Odwieść cie do domu?
-Nie dziękuję, już wystarczająco dużo zrobiłeś. Dziękuję jeszcze raz za ta koszulkę.
-Dla mnie to nie problem ale jak sobie tam uwazasz... może zadzwonię chociaż po taksówkę ? Co do koszulki, mówiłem ci ze mam ich dużo. Po za tym moje są fajniejsze - wyszczerzył się
-Tak,  poproszę. Nie znasz się! - walnęłam go lekko w ramię a on udał ze go to strasznie boli - głupi jesteś!
Zaczelismy się śmiać, kiedy juz się uspokoiłam poszłam po swoje ubrania do łazienki. Kiedy zeszłam chłopak stał z powrotem ubrany i z moja torebka w ręce.
-Zdecydowałem że jednak cie odwiozę, idziemy?
-Andy! -jęknęłam - Mówiłam ci ze nie chce cię wykorzystywać !
-Jednak ja nie chce żeby jakość stary oblech w taksówce cie macał!  Bez dyskusji jedziemy.
-Tak tato...- powiedziałam zgryźliwie, a ten walnął mnie w tyłek. Odwróciłam się szybko i posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Tata nie bije chyba córki w tyłek. No i nie mówi że córka ma całkiem fajny ten tyłek - powiedział z zadziornym uśmiechem.
W milczeniu doszliśmy do jego auta, które pewnie jest warte 10 razy tyle niż zarobie przez całe moje życie. Następnym razem muszę spytać się kim jest z zawodu ze ma tyle kasy....
_______________________________________________________________________

Witam ;3 Przepraszam że tyle zwlekałam z tym rozdziałem :c Nie mam kompletnie nic na swoje usprawiedliwienie;-;  Mam nadzieje że się podoba, do następnego misie <3




niedziela, 13 grudnia 2015

Chapter two

Perspective Angelika 
Kiedy dotarłam na miejsce, spojrzałam w górę żeby, zilustrować dobrze mi już znany budynek. Cały klub był czarny , miejscami było widać brokat.
Stanęłam w kolejce, jednak ochroniarz znalazł mnie w tłumie, a jako że mnie zna to pomachał do mnie, żebym weszła bez kolejki. Kiedy przechodziłam kolo tych wszystkich ludzi, którzy cały czas czekali czułam ich palący wzrok. Odwróciłam głowę w ich stronę i posłałam miły uśmiech, a w myślach wywróciłam oczami.
Będąc już kolo ochroniarza, przystanęłam i stanęłam na palcach, żeby pocałować go w policzek.
-Dzięki Mike.
-Do usług mała - otworzył mi drzwi i weszłam do środka."Uderzył" mnie zapach alkoholu, papierosów i spoconych ciał. Muzyka dudniła mi w uszach, pierwsze gdzie poszłam to bar. Usiadłam na stołku i zaczęłam szukać barmana wzrokiem.
Jednak mój wzrok spotkał się ze wzrokiem chłopaka, który się do mnie uśmiechnął.
Lekko speszona schowałam włosy za ucho i również się uśmiechnęłam. Zaśmiał się i zaczął iść w moim kierunku, oparł się rekami i o blat baru. Jak na zawołanie barman, którego szukałam pokazał się przed nami.
-Jak się nazywasz? - spojrzał na mnie a ja przygryzłam dolną wargę.
-Angelika.
-Poproszę bourbon z lodem, a dla tej pani martini. Ja jestem Patty.
-Milo mi cie poznać, jednak nie musiałeś mi nic zamawiać.
-Jednak chciałem więc nie masz nic do gadania  - uformował usta w uśmiech pokazując przy tym rząd białych zębów. Dopiero teraz zwróciłam uwagę jak wygląda. Był wysokim blondynem z włosami lekko podniesionymi do góry, duże błękitne oczy, skórę miał dosyć jasna dzięki czemu czarny nostril idealnie kontrastował z jego karnacją. Lekki zarost oraz dwa czarne tunele w uszach. Ubrany był w czarna koszule z odpiętymi dwoma guziczkami dzięki, którym można było zobaczyć jego umięśnione ciało. No i czarne rurki z przetarciami na kolanach, a do tego czarne conversy. Odwróciłam od niego wzrok i przeniosłam go na barmana, który własnie podawał nam nasze zamówienie. Uśmiechnęłam się wdzięcznie i zamoczyłam delikatnie usta.
-Masz ładne oczy.
-Dziękuję twoje też nie najgorsze - zachichotałam, a on razem ze mną, piłam powoli swojego drinka patrząc na tłum tańczących ludzi.
-Zatańczysz? - spojrzałam na blondyna, który znowu się uśmiechał i kiwnęłam głową. Kiedy weszliśmy na parkiet jak na złość musieli puścić wolną piosenkę. Niechętnie założyłam mu ręce na barki, a on swoje umieścił na moich biodrach. Zaczęliśmy powoli kołysać się w rytm muzyki patrząc przy tym w swoje oczy.
-Dlaczego taka ładna dziewczyna jak ty jest tu sama? - przekrzywił głowę delikatnie w lewo.
-Ponieważ mój książę z bajki poszedł w inna stronę.
Spojrzał na mnie z uniesionymi wysoko brwiami i parsknął śmiechem na co ja tylko wzruszyłam ramionami - A ty? Dlaczego jesteś tu sam?
-Kto powiedział, że jestem tu sam?- poruszał sugestywnie brwiami - jestem tu z tobą, wiec nie do końca jestem tu sam.
-No, a na poważnie?
-Miałem ochotę się rozerwać - wyszczerzył się ponownie ukazując przy tym swoje białe zęby. Rozmawialiśmy jeszcze na rożne luźne tematy - Palisz?
-Yhym.... tylko nie praw mi morałów, że nie powinnam i w ogóle.
-Nieee! Czemu miałbym prawic ci morały na ten temat skoro sam pale?- wzruszyłam ramionami - W takim razie idziesz zapalić?
-Czemu by nie - przedarliśmy się przez tłum i wyszliśmy przed klub i blondyn podstawił mi paczkę papierosów przed nos. Wyjęłam jednego tak jak i on, odpalił najpierw mi dopiero potem sobie. Zaciągnęłam się używka i wypuściłam zaraz dym. Prowadziliśmy luźna rozmowę typu 'co lubisz robić' lub 'jaki jest twój ulubiony zespól'. Kiedy skończyliśmy palić wróciliśmy do klubu i poszliśmy po kolejnego drinka. Tym razem miałam jakiegoś kolorowego, który był bardzo słodki.
-Patty! Mówiłam ci że nie musisz mnie sponsorować! - zrobiłam minę zbitego pieska i zaśmiałam się.
-Wiem że nie muszę ale może chce?- spojrzał na mnie z góry co mnie troch zirytowało jak i rozśmieszyło ponieważ niebieskooki próbował zachować powagę - Dasz mi może swój numer?
Spojrzałam na swój napój zastanawiając się czy to dobry pomysł. Westchnęłam cicho, w końcu raz się żyje. Podał mi swój telefon a ja wpisałam numer, oddalam mu go i uśmiechnęłam się milo.
-Dzięki, teraz nie będziesz się mogła mnie pozbyć - mina mi zrzedła i musiał to zauważyć bo szybko dodał - Nie no spokojnie żartuje. Nie bierz tego do siebie nie jestem jakimś stalkerem.
Zaśmiałam się i pociągnęłam przez słomkę swój napój. Mój telefon zadzwonił wiec go wyjęłam i spojrzałam na wyświetlacz. Zmarszczyłam brwi widząc nieznajomy numer jednak zaraz zorientować się że to numer mojego towarzysza.
-Teraz jesteśmy na równi bo i ja i ty mamy swoje numery - posłał mi uroczy uśmieszek, który zaraz zmienił się na poważny. Zdziwiłam się lekko jednak nic nie powiedziałam - Ile tak właściwie masz lat?
 -Kobiet się nie pyta o wiek.
-W takim razie ile liczysz sobie wiosen?
-Dwadzieścia trzy... a ty?
-Wystarczająco dużo by czuć się nie najmłodziej - mruknął urażony.
-Ej to nie fair. Ja musiałam ci powiedzieć ile mam lat! - fuknęłam zła.
-Dobra dobra!-uniósł ręce w geście rezygnacji.-Dwadzieścia cztery..
-Nie jesteś taki stary. Ja jestem tylko o rok młodsza, a dalej się czuje młodo - Blondyn tylko wzruszył ramionami.- Mowie serio.
-Jak tam se uważasz.
Zirytowana policzyłam do 10 i kontynuowałam nasza rozmowę.
Chłopak wypił resztkę swojego alkoholu i spojrzał na mnie dziwnie. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc za bardzo o co mu chodzi.
-Chcesz jeszcze?-wskazał na moja już pusta szklankę, nie zdołałam mu odpowiedzieć, ponieważ zamawiał już następną kolejkę plus cztery kieliszki tequili. Barman postawił przed nami nasze zamówienie, a Patty postawił przede mną jeden kieliszek. Uniósł go do góry i czekał aż ja zrobię to samo, niechętnie zrobi lam to i stuknęliśmy się. Wypiłam cala zawartość i momentalnie się skrzywiłam kiedy paląca ciecz przelała się przez mój przełyk.
-Kurwa...- przeklęłam na tą bursztynowa ciecz i zaraz popiłam to swoim drinkiem.
-Przepijasz alkohol alkoholem? - pokręcił rozbawiony głową, na co tylko wzruszyłam ramionami.-Następna kolejka? Za drugim razem jest lepsze.
Wzruszyłam ramionami i po raz kolejny wzięliśmy kieliszki w rękę, po raz kolejny się zderzyliśmy
-Idziemy zatańczyć? -spróbowałam przekrzyczeć muzykę, która zrobiła się o wiele głośniejsza. Niebieskooki pokiwał głową i ruszyliśmy na parkiet gdzie było już dużo pijanych i spoconych ludzi. Zdarzyło się nawet że zobaczyłam parę która się tam prawie pieprzyła i gdyby nie cienka warstwa ubrań już by to robili. Momentalnie się skrzywiłam ale postanowiłam to zignorować. Przyetańczyliśmy około czterech piosenek kiedy postanowiliśmy skończyć nasze trunki. Usiedliśmy na krzesłach i dopiliśmy zawartość naszych szklanek.
-Idziesz zapalić? - Krzyknął mój towarzysz,energicznie pokiwałam głową i wyszliśmy.
Kiedy staliśmy przy klubie paląc już nasze papierosy, chłopak zaproponował spacer, na który oczywiście się zgodziłam. Opowiadał nie śmieszne żarty i suchary, a że ja jestem całkiem miłą osobą to udawałam że mnie one śmieszą.
-Wiesz...przypominasz mi byłą narzeczoną mojego przyjaciela -W ułamku sekundy mój wzrok był skierowany na niego zachęcając by mówił dalej - Tyle że ty nie jesteś taką suką jak ona.
-To znaczy? Co się stało? - starałam się by mój głos brzmiał w miarę naturalnie.
-No bo widzisz...Cody z tą laska był już kilka lat, jednak ona ciągle miała do niego pretensje aż w końcu nie wytrzymał i zerwał zaręczyny - śmiał się jak by to był najlepszy żart na świecie, a moje serce zakuło z żalu i bólu że mój były tak opowiadał tą historie swoim kolega - Jednak nie przejmuj się, ty zdecydowanie byłabyś w jego typie.
-Tak na pewno - uśmiechnęłam się słabo - Przepraszam ale muszę już wracać. Milo było poznać.
Zanim zdążył mi odpowiedzieć odwróciłam się na piecie i szybkim krokiem wróciłam do klubu. Kurwa, czemu kiedy staram się nie myśleć o tym idiocie i już prawie mi się to udaje to spotykam jego przyjaciela. Weszłam do budynku i udałam się do baru zamówiłam dwa kieliszki wódki które od razu wypiłam. Poczułam przyjemne szumienie w uszach przez co automatycznie się uśmiechnęłam. Wstałam z krzesła i udałam się na parkiet, zaczęłam tańczyć. Przetańczyłam może z dwie piosenki gorą trzy kiedy poczułam czyjeś ręce na biodrach. Nie zwracając uwagi na osobę za mną poruszałam się w rytm muzyki. Tyle że teraz bardziej ruszałam biodrami. Poczułam zimny oddech koło ucha przez co dostałam gęsiej skorki.
-Ładnie wyglądasz - szepnął dziwnie znajomy głos, odwróciłam się i zobaczyłam Andy'ego. Mimowolnie się uśmiechnęłam, zarzuciłam mu ręce za szyje co było trochę trudne przy moim metr siedemdziesiąt. Brunet na mój gest się zaśmiał i pokręcił głową  - Co tutaj robisz?
-Nie widzisz? Aktualnie tańczę z takim jednym chłopakiem, powiem ci w tajemnicy, że mógł by być trochę niższy - droczyłam się z nim obserwując jego reakcje.
-Kurde... może pójdę do niego i go za to opierdole. Co ty na to? - zażartował.
-To zdecydowanie dobry pomysł. Ewentualnie może gdybym miała szpilki to było by mi łatwiej trzymać te ręce na jego ramionach - zrobiłam zmartwiona minę i oboje wybuchliśmy śmiechem - A ty? Co tu robisz?
Chłopak tylko wzruszył ramionami, powoli zaczynałam odczuwać skutki wypitego alkoholu.
-Nudziło mi się w domu. Pamiętasz jak musiałem odebrać telefon bo Jinxx zadzwonił? - pokiwałam twierdząco głową - Ten kretyn chciał żebym pomógł mu przygotować obiad dla jego nowej dziewczyny.
Zachichotałam na myśl o tym, że Andy stał ubrany w różowy fartuszek.
-Uważam, że to urocze z jego strony. Nie jedna dziewczyna chciałaby żeby jej chłopak tak się starał...- rozmarzyłam się.
-Andzia, już, już nie odpływaj za bardzo - posłał mi zadziorny uśmiech
-Wal się...- już chciałam odejść kiedy brunet złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie co skutkowało tym że wpadłam na jego klatkę piersiowa. Zirytowana spojrzałam do góry by zobaczyć jego twarz. Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, a na jego ustach formował się pokrzepiający uśmiech.
-No już nie obrażaj się złośnico - zażartował dalej skanując moją twarz, poczułam się niezręcznie wiec zaproponowałam, że będziemy tańczyć dalej na co chłopak się zgodził. Odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam poruszać ciałem. Wypity wcześniej alkohol dodał mi odwagi i bez skrepowania poruszałam biodrami pocierając przy tym pupą o jego krocze. Kiedy oboje nie mieliśmy już siły postanowiliśmy usiąść i pogadać.
-No no. Angelika świetnie tańczysz, gdzie się tego nauczyłaś? - zapytał posyłając mi swój zniewalający uśmiech.
-Nigdzie - zaśmiałam się - to tak samo z siebie wychodzi. W szczególności gdy więcej wypiję - ponownie się zaśmiałam .
-Muszę przyznać, że seksownie się poruszasz - uniósł jedną brew oraz jeden kącik ust do góry co powodowało iż na jego twarzy pojawił się kuszący uśmiech. Mimowolnie moje policzki stały się ciepłe to znaczy, że jestem właśnie czerwona jak burak. Dlaczego jego uśmiech tak na mnie działa?
Jeny co ja gadam.. Znam go zaledwie kilka dni a już myślę o nim jak o kimś kogo można upolować. Chociaż w sumie może to i dobrze? Tym sposobem mniej myślę o Carsonie.
-Halo księżniczko obudź się! - wymachiwał mi ręka przed twarzą aby ocucić mnie z moich myśli.
-Przepraszam zamyśliłam się, co powiesz na to abyśmy się czegoś napili? - zapytałam próbując odbiec od tematu tańca.
-A może tak wyjedziesz ze mną na papierosa? - zapytał wyciągając z taniej kieszeni paczkę Marlboro. Skinęłam głowa i oboje przedarliśmy się przez tłum tańczących ludzi.
Będąc na zewnątrz poczułam pewną ulgę. W środku było zdecydowanie zbyt duszno.
Gdy zobaczyłam jak Andy wyciąga papierosa wyjęłam też i swojego. Odpaliłam sobie i zaciągnęłam się aromatycznym smakiem nikotyny.
Poczułam na sobie wzrok Andy'ego, który bacznie mi się przepatruje.
-Nie wiedziałem, że palisz - och się chłoptaś zdziwił.
-A no palę przez tego idiotę... Ale nie będę teraz o nim myśleć. Wiesz goliłam dzisiaj nogi i nie wiem dlaczego ale mam bardzo podrażnioną skórę.. - na moje słowa Andy wybuchnął śmiechem. Po chwili dołączyłam do niego. Trzeba było jakoś rozładować atmosferę.

Xxx

Od tego śmiechu poczułam, że strasznie rozbolał mnie żołądek. Nie potrzebnie mieszałam tequile z kolorowym drinkiem.
-Dobrze się czujesz? - zapytał mój towarzysz, którym był Andy.
-Chyba taaakk.. To zaraz przejdzie - próbowałam się uśmiechnąć ale z tego wyszedł mi jedynie grymas.
-Widzę przecież, że nie zbyt dobrze się czujesz - powiedział poważnym głosem.
-Przestań zaraz dokończę fajkę i idę tańczyć - powiedziałam pewnie.
-Nie przesadzaj. Zamówić ci taksówkę?
-Nie zachowuj się jak moja matka albo starszy nadopiekuńczy brat - pociągnęłam ostatniego bucha fajki i wywaliłam peta przed siebie - idę do środka.
-O nie nie nie...ty nigdzie nie wracasz.. Zostań tu chwilę i poczekaj na mnie dobrze?
-Po co mam na ciebie czekać? - zapytałam łapiąc się za miejsce gdzie spoczywa mój żołądek.
-Proszę obiecuję, że zaraz wrócimy do środka ale poczekaj bo muszę zadzwonić.
-Em.. no dobra - usiadłam na schodach prowadzących do wnętrza klubu i czekałam na czarnowłosego. Siedziałam tak chyba z piętnaście minut zwijać się z bólu i powstrzymując odruch wymiotny. Ta zdecydowanie za dużo zmieszałam.
Gdy Andy wrócił usiadł obok mnie.
-Jak się czujesz? - zapytał chowając swój telefon do kieszeni spodni.
-Nie za dobrze - odparłam podnosząc się - ale myślę, że jak sobie jeszcze potańczę to mi przejdzie.
-O nie nie nie.. Wracaj! - poczułam mocny uścisk na nadgarstku, który mnie zatrzymał i przyciągnął do siebie. Zauważyłam, że nadjechała taksówka, od razy skapnęłam się o co tu chodzi i próbowałam wyrwać się z uścisku kolegi. Jednakże na marne ponieważ wziął mnie na ręce i na chama wsadził do taksówki,  ku mojemu zdziwieniu wsiadł razem ze mną. Podał jakiś adres taksówkarzowi, który nie był moim adresem co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Chciałam go zapytać gdzie mnie wywozi ale wolałam nie wydobywać z siebie dźwięku, ponieważ wtedy mogłabym zwymiotować.
___________________________________________________________________________
Rozdział już jest... po wielu problemach z nim udało się... na szczęście miałam kopie zapasowa tego bo oryginał, który już przedtem opublikowałam się usunął... teraz spokojnie mogę kończyć 3 <3 do zobaczenia misie ;3


środa, 11 listopada 2015

Chapter one

Perspective Angelika                                                                                                                        
Siedzieliśmy w ciszy nie wiedząc za bardzo od czego zacząć. Podałam Andy'emu sok, o który prosił i sama usiadłam na kanapie zakładając ręce na twarz. Zerkałam co chwilę na jego twarz, wpatrywał się tępo w telewizor.
-Więc... - zaczął.
-Więc...- zawtórowałam.
-Co chcesz mi powiedzieć?
-No bo.. nie wiem w zasadzie jak mam ci to wytłumaczyć..
-Najlepiej prosto z mostu wal o co chodzi.
-Pamiętasz Cody'ego prawda? - zapytałam na co chłopak kiwną głową - to jest mój narzeczony.. to znaczy to był mój narzeczony.
-No i co to wszystko ma z tym wspólnego?
-A mogę zacząć od początku?
-No tak by było najlepiej..
-No więc.. byłam z Cody'm dobre cztery lata, aż w końcu między nami zaczęło się psuć bo on poznał tą całą Candy. Pewnego dnia raczył mi zakomunikować, że nasz związek nie ma sensu... i rozstaliśmy się..
-I co dalej? Bo w sumie nie wiem co ja mam z tym wspólnego.. - przerwał.
-Daj mi dokończyć. Od czasu rozstania się z Cody'm nikogo nie miałam, a on myślał że przewinęło się już kilku facetów. Nie chciałam, żeby myślał, że nikogo nie mam..
-I dlatego mnie pocałowałaś? - ponownie przerwał.
-No tak.. to było impulsywne, jak go zobaczyłam nie wiedziałam co mam zrobić.. i gdy zobaczyłam ciebie i twoją grupkę znajomych to to jako pierwsze wpadło mi do głowy..
-No dobra...- podrapał się po karku i spojrzał na telefon, który trzymał w ręce, również spojrzałam i na dzwoniącym urządzeniu było napisane "Jinxx" - przepraszam, muszę odebrać.
Wyszedł z pomieszczenia i było słychać pojedyncze słowa. Jednak postanowiłam, że nie będę podsłuchiwać ponieważ to nie moja sprawa. Oparłam się o oparcie kanapy i czekałam aż skończy rozmowę. Po jakichś 10 minutach wrócił drapiąc się po głowie.
-Wiesz muszę już iść. Przepraszam ale to ważne.- podniósł kurtkę którą leżała na fotelu i zaczął ją zakładać.
-O, no i uprzedzając twoje pytanie. Nie, nie jestem na ciebie zły.
Nie wiedząc za bardzo co powiedzieć po prostu pokiwałam głową. Błysnął zębami w uśmiechu na co lekko się zarumieniłam.
'Miał uroczy uśmiech' pomyślałam. Włożył ręce do tylnej kieszeni i razem skierowaliśmy się do drzwi wejściowych.  Kiedy miał już wychodzić zatrzymał się i na mnie spojrzał.
- Wiesz co.. czekaj.. ja ci służyłem przysługą i byłem twoim chłopakiem nie wiedząc tak naprawdę o co chodzi więęęc..
-Więc? - zapytałam unosząc brwi.
-Więc teraz ty możesz mi służyć przysługą - po raz kolejny się uśmiechnął.
-Zależy o co chodzi.
-Teraz ty będziesz udawać moją dziewczynę.
-Że niby ja? - moje oczy nagle zrobiły się na kształt pięciozłotówki.
-No tak ty... - pokazał rząd swych białych zębów.
-Tak nie wypada....
-I kto to mówi.. - zaśmiał się melodyjnie - a jak mnie całowałaś to wypadało?
-Emm.. no tak...
-To jak? Poudajesz moją dziewczynę przed moimi rodzicami?
-No nie wiem...
-Ja ci wyświadczyłem przysługę teraz twoja kolej.
-No dobra... - nie wiem czy to dobry pomysł, ale w zasadzie nie mam wyjścia.
-W takim razie mamy umowę - wyjął rękę z kieszeni i uniósł ja w geście pożegnania się.
Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich. Wyjęłam telefon i wybrałam numer mojej przyjaciółki. Czekałam chwilę aż odebrała.
-Cześć kochana jak tam?-spytała Alex.
-Hej hej, a no w miarę a u ciebie?
-U mnie dobrze, mów co się dzieję?- czemu ona musi mnie tak dobrze znać?
-Nic się nie dzieje..
-Przecież słyszę, mów
-No bo widziałam wczoraj Cody'ego... - zaczęłam.
-No i co z tego? - zdziwiła się.
-No i dziwnie się zachowałam... Ale to był odruch - zaczęłam się jąkać.
-Możesz jaśniej?
-Widziałam go jak się obściskiwał z tą swoją Candy, więc gdy zobaczyłam grupkę chłopaków podeszłam do nich i jednego z nich na oczach Cody'ego pocałowałam...
-Co zrobiłaś?!- wykrzyczała do słuchawki.
-Emm no.. to był odruch.. nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Ty go dalej kochasz prawda?
-Kogo?!
-Jak to kogo? Carsona.
-Nie? - nastała niezręczna jak dla mnie cisza - no dobra może...
-Musisz zapomnieć o tym dupku, pomyśl o tym jak cię potraktował.
-Ja wiem, wiem..  ale to nie takie proste.. po za tym mam nowego chłopaka
-Jak to?
-Normalnie.. Ten chłopak, którego pocałowałam... Gadałam z nim i mu wytłumaczyłam dlaczego tak zrobiłam, a nie inaczej, a on zaproponował mi układ... Muszę przez jakiś czas udawać jego dziewczynę..
-Dziewczyno czy ty do końca oszalałaś?!
-Muszę mu to jakoś wynagrodzić...
-Proszę cię nawet go nie znasz...
-Ale poznam... - uśmiechnęłam się do siebie.
-A co jak będzie chciał cię wykorzystać?!
-Jakoś tak czuję że on taki nie jest..
-A rób jak chcesz..  Spotkamy się jutro?
-Dam ci jeszcze znać.
-To narazie ja lecę bo Johnnie mnie woła, papa kocham cię
-Ja ciebie też - rozłączyłam się i podniosłam z ziemi.
Nie będę siedzieć cały dzień sama, weszłam do swojej sypialni i wygrzebałam z niej czarny crop top z logiem Batmana, rozkloszowana skórzana spódniczkę do połowy uda. Czarne botki, ciemne pończochy i czarna skórzana kurtkę. Włożyłam do kopertówki portfel z dokumentami i telefonem. Udałam się jeszcze do łazienki w celu poprawy mojego makijażu. Podkreśliłam oczy maskara, uprzednio robiąc kreski, pomalowałam usta ciemno czerwona szminką i upięłam włosy w luźnego kucyka.
Wychodząc z mieszkania zgarnęłam klucze ze stolika i zakluczyłam drzwi. Zerknęłam na godzinę w telefonie i szczerze powiedziawszy zdziwiłam się godziną.
Myślałam, że spotkanie z Andym i rozmowa z Alex trwała nie więcej niż 40 min, a jak się okazało to wszystko trwało aż 4 godziny. Była teraz 17:46, zeszłam na dół, złapałam taksówkę i powiedziałam kierowcy do jakiego klubu ma jechać.
--------
 No i jest w końcu jest pierwszy rozdział! ^^ Przepraszam ze tyle zwlekałam  z dodaniem i napisaniem :c  No ale trudno... Co sądzicie o układzie Andy'ego i Angeliki? Albo o zachowaniu Cody'ego? Rozdział jest krótszy ale następne będą trochę dłuższe XD do następnego ^^

P.S.
Zapraszam również na mojego drugiego bloga ^^
http://70dninamarzenia.blogspot.com/